Dejagah został powołany na wyjazdowy mecz reprezentacji Niemiec Under 21 z Izraelem. Odmówił jednak występu, tłumacząc w liście do DFB (Niemiecki Związek Piłkarski), że część jego rodziny wciąż mieszka w Iranie, który jest w stanie zimnej wojny z Izraelem. Dejagah obawiał się, że gdyby pojechał do Izraela, on i jego krewni mogliby z tego powodu ucierpieć.
DFB początkowo przyjął ze zrozumieniem argumenty klubowego kolegi Jacka Krzynówka. Potem jednak zaczął zmieniać zdanie, gdy ostry atak na Dejagaha przepuściła Charlotte Knobloch, przewodnicząca Centralnej Rady Żydów w Niemczech: "W sposób jednoznaczny Dejagah sympatyzuje z despotą. Prezydent Iranu Mahmud Ahmadinedschad wymaga od sportowców ze swego kraju odmowy gry przeciwko Izraelowi" - mówiła Knobloch w wywiadzie dla monachijskiej gazety "AZ".
Po wypowiedzi Knobloch Dejagah niespodziewanie nie pojawił się również na treningu Wolfsburga.
- To sprawa osobista, która zostanie wyjaśniona pomiędzy Dejagahem i DFB. Ingerencje z zewnątrz są tu niepotrzebne - wyjaśniał gazecie "Wolfsburger Nachrichten"wiceprezes VfL Stephan Gruehsem.
Dzień później okazało się jednak, że Dejagah został prawdopodobnie zawieszony w prawach zawodnika pod naciskiem sponsora klubu, samochodowego koncernu Volkswagena.
Następnego dnia kolejny komunikat. Tym razem trenera VfL Felixa Magatha: "Dałem zawodnikowi wolne, ponieważ w ostatnich dniach było wokół niego zbyt dużo szumu, a chciałem, żebyśmy trenowali w spokoju".
Jak skończy się ta afera? To pierwszy od wielu lat przypadek, że niemiecki piłkarz z powodów politycznych odmówił gry w reprezentacji.
Dobrze, że Krzynówek jest z dala od tej całej afery, którą żyją niemiecka piłka i kibice.