Marek Mielewczyk był bohaterem filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu",
był wykorzystywany seksualnie przez księdza w parafii, gdzie służył jako ministrant w latach 1982-87. Pierwszy czyn miał miejsce, kiedy Mielewczyk miał 13 lat.
Mężczyzna zdecydował się na proces cywilny, bo postępowanie karne w tej sprawie nie było już możliwe, czyny byłego księdza uległy przedawnieniu. Andrzej S. został w 2016 r. wydalony ze stanu kapłańskiego
W lipcu 2017 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał Andrzejowi S. przeprosić pisemnie Mielewczyka za "naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej". Powód domagał się też zapłaty 10 tys. zł zadośćuczynienia, ale sąd tego żądania nie uwzględnił. Mielewczyk, oprócz byłego kapłana pozwał też parafię św. Kazimierza w Kartuzach i diecezję pelplińską. Od wyroku sądu niższej instancji odwołali się zarówno powód, jak i pełnomocnik Andrzeja S.
Dziś Sąd Apelacyjny w Gdańsku orzekł nakaz przeprosin oraz zapłatę solidarnie 400 tys. zł zadośćuczynienia przez księdza, parafię w Kartuzach oraz diecezję pelplińską. Wyrok jest prawomocny. Na jego ogłoszeniu nie było nikogo z pozwanych, stawił się natomiast Marek Mielewczyk, który zgodził się na podanie nazwiska.
- Uważam, że zapadł sprawiedliwy wyrok, który w sposób jasny i bardzo przejrzysty wykazał winę pozwanego. Jestem zaskoczony kwotą zasądzonego dla mnie zadośćuczynienia. W pełni mnie satysfakcjonuje za to, co się wydarzyło w moim życiu. To przełomowy wyrok, pokazujący, że odpowiedzialność Kościoła jednak mimo wszystko istnieje. To jest ważne dla innych ofiar księży - powiedział dziennikarzom Mielewczyk.