Marcin sam potrzebuje pomocy. Niepełnosprawność mocno go ogranicza - ma problemy z chodzeniem, przeszedł poważną awitaminozę, która jeszcze bardziej pogorszyła stan jego zdrowia. Nie miał pieniędzy na rehabilitację, więc wziął kredyt. Spłaca go z zasiłku, który nie przekracza najniższej krajowej. Słowem – wie, co to mieć pod górkę. Może dlatego z uwagą przygląda się innym.
Kamila i jego mamę Krystynę Kielar (52 l.) poznał w kolejce do neurologa. Przepuścił młodszego kolegę, bo uznał, że jest w większej potrzebie. A z panią Krystyną porozmawiał. - Dowiedziałem się, że mieszkają w strasznych warunkach, w domu bez łazienki, w którym wala się ściany, a na głowę leje się deszcz. Musiałem coś zrobić – opowiada.
Opisał w sieci biedę swoich nowych znajomych i zorganizował zbiórkę. - Nie mogłam uwierzyć, jak zaczęły napływać pieniądze. Jest już ponad 113 tysięcy! – mówi pani Krystyna. - Zwracałam się o pomoc do księdza, do Caritasu w Przemyślu, do GOPS-u, pisałam do pani premier. Wszyscy mnie zignorowali. Sąsiedzi też byli głusi na moje prośby, choć mieszkamy w Jodłówce, gdzie jest słynne na całą Polskę sanktuarium. Pomógł nam tylko ten niepełnosprawny chłopak…