Dlatego postanowili pozwać do sądu ministra ochrony środowiska. Będą domagać się odszkodowania od władz.
Od 10 lat, kiedy pada, ludzie szybko pakują dobytek i wynoszą go na wyższe piętra.
Co roku wieś jest zatapiana przez wody Białej Lądeckiej. Od wielkiej powodzi w 1997 roku rzeka z każdym rokiem jest coraz bardziej zarośnięta i zasypana przez żwir oraz kamienie.
- Tu nie da się żyć! Ile można wytrzymać w ciągłym strachu?! - denerwuje się sołtys Jan Łyczakowski (72 l.). Mieszkańcy byli mamieni przez kolejne rządy obietnicami, że wały przeciwpowodziowe będą. Wierzyli, że ktoś poważnie zajmie się ich bezpieczeństwem. Nie doczekali się. - Nie pójdziemy na wybory, nie mamy na kogo głosować. Wszyscy już rządzili i nikt palcem nie kiwnął - mówi sołtys.
Dość cierpienia!
Miarka się przebrała po kolejnej powodzi we wrześniu. Biała Lądecka znów wdarła się do domów.
- Nawet mebli nie wynosimy, stawiamy je na podwyższeniach - żali się Stanisław Rodzewicz, który mieszka tuż przy rzece.
Mieszkańcy postanowili pozwać do sądu ministra ochrony środowiska.
- Ktoś musi odpowiedzieć za nasze cierpienia, straty materialne i psychiczne - przekonuje sołtys Łyczakowski.
- Żądamy odszkodowania, bo obiecywali i nic nie zrobili - mówią ludzie.
Oskarżony Szyszko
Powodzian poparł wójt gminy Kłodzko. - Sporządzamy odpowiednie dokumenty. Najpierw skierujemy sprawę do prokuratury. Jak to nic nie da, to do sądu - tłumaczy Ryszard Niebieszczański.
Jeśli sprawa znajdzie się w sądzie, na ławie oskarżonych zasiądzie Jan Szyszko (63 l.), obecny minister ochrony środowiska. Naprzeciwko niego staną zrozpaczeni mieszkańcy.