Morderca Mariusz M. z Łodzi zdradza przed sądem: Rozłupałem główki swoich dzieci

2011-08-12 15:36

Z pozoru kochający ojciec i mąż. W rzeczywistości okazał się odartym z uczuć wyrachowanym oprawcą. Mariusz M. (35 l.) z Łodzi przez miesiąc obmyślał plan wymordowania wszystkich członków swojej rodziny. Gdy jego dwójka dzieci i żona niczego nie podejrzewając spali, rozpoczął swoją rzeź. Siekierą rozłupał im głowy. W łódzkim sądzie właśnie rozpoczął się jego proces. Oskarżony jest o potrójne bestialskie zabójstwo.

Ta zbrodnia w ubiegłym roku wstrząsnęła całą Polską. Głównie dlatego, że wydarzyła się w wydawałoby się normalnej, kochającej się rodzinie. Mariusz M., jego żona Renata (+ 35 l.) i dzieci: Patrycja (+ 9 l.) oraz Natan (+14 l.) mieszkali w jednym z łódzkich wieżowców na osiedlu Dąbrowa.

Sąsiedzi często widywali ich na wspólnych spacerach. Nie mogli powiedzieć o nich złego słowa. Tymczasem w czterech ścianach ich mieszkania rozgrywał się dramat, który swój tragiczny finał miał nocą z 16 na 17 września 2010.

Mariusz M. od dawna planował samobójstwo. Podejmował kilka prób, jednak członkowie rodziny zawsze ratowali mu życie. Zdecydował więc, że nim kolejny raz spróbuje skończyć z sobą, wcześniej zabije żonę i dzieci. Żeby go nie powstrzymali.

Musiał zabić, bo przeszkadzali mu w samobójstwie


Swój zbrodniczy plan zaczął realizować około północy. Najpierw siekierą zabił żonę. Zadał jej kilka ciosów w twarz i szyję. Potem poszedł do pokoju dzieci. Dziewięcioma uderzeniami w głowę zamordował syna Natana. Później z całej siły uderzył w główkę Patrycji.

Tak mocno, że ostrze siekiery utkwiło w czaszce. Po zabójstwie najbliższych mężczyzna podciął sobie żyły. Żył jednak, gdy rano 17 września do mieszkania weszli policjanci zaalarmowani przez znajomą żony, która nie mogła skontaktować się z rodziną.

Z aktu oskarżenia, który odczytywał prokurator wynikało, że "całe mieszkanie było we krwi, żona i dzieci zmasakrowane". - Musiałem ich zabić. Od dawna chciałem popełnić samobójstwo, a oni mi w tym przeszkadzali - mówił morderca. Ubrany w czerwony kombinezon, skuty łańcuchami na nogach i rękach, cały czas zachowywał kamienną twarz. Grozi mu dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki