Do tej tragedii doszło w nocy z 30 września na 1 października ub.r. w kamienicy przy ul. Pileckiego w Lęborku (woj. pomorskie). Gdy pogasły w niej ostatnie światła, Maciej D. zakradł się do piwnicy i podpalił znajdujące się tam stare szmaty i plastikowe butelki. Ogień szybko rozprzestrzenił się na drewnianą klatkę schodową, odcinając mieszkańcom drogę ucieczki.
- To był istny horror! Ludzie skakali przez okna, żeby nie spłonąć żywcem – opowiadali świadkowie. Ponad 20 osób – poparzonych i zatrutych dymem – trafiło do szpitali. Najbardziej ucierpieli Agata (+16 l.) i jej brat Janek (+13 l.). Ich ciała były dosłownie spalone przez płomienie. Oboje umarli w męczarniach kilka dni później...
Podpalacza policja złapała dzień po pożarze. Przyznał się do wszystkiego i szczegółowo opisał jak podpalił kamienicę. Tłumaczył, że zrobił to, aby zemścić się na swojej byłej dziewczynie. Potem jednak odwołał zeznania.
Od października 2018 roku podpalacz pozostaje w areszcie. W tym czasie zajęli się nim biegli psychiatrzy. Początkowo nie byli pewni czy Maciej D. był poczytalny w chwili popełnienia przestępstwa. Potrzebna była dłuższa i bardziej wnikliwa obserwacja. Niedawno skończyła się orzeczeniem, że Maciej D. był w pełni władz umysłowych.
- Oznacza to, że będzie mógł odpowiadać karnie przed sądem. Ma przedstawione zarzuty zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa wielu osób. Grozi mu dożywotnie więzienie - mówi Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.