WARSZAWA: Pomściłem matkę

2013-03-23 2:00

Na jaw wychodzą dramatyczne szczegóły zbrodni w domu znanego malarza Ludwika Lecha J. (†63 l.). Jego syn Olgierd J. (34 l.) przyznał się do zabicia ojca kuchennym tasakiem. - Nie mogłem znieść tego, jak traktował mnie i matkę - powiedział śledczym Olgierd J.

- Zatrzymany złożył obszerne wyjaśnienia. Usłyszał zarzut zabójstwa. Motywem zbrodni były relacje rodzinne - wyjawia Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Jak dowiedział się "Super Express", artysta i jego żona, również malarka, często sięgali do kieliszka.

- Nigdy nie było słychać awantur, ale wszyscy wiedzieli, że malarz po alkoholu jest nieobliczalny. Podobno tłamsił i terroryzował żonę i syna - opowiadał mieszkaniec bloku przy ul. Wałbrzyskiej.

- Żona była ślepo zapatrzona w męża. Widziała w nim wielkiego artystę i godziła się na wszystko. Olgierd był bardzo cichy i zamknięty w sobie, ale w końcu coś w nim pękło - dodał nasz rozmówca.

Ludwik Lech J. dla sztuki był gotów na wiele. Kilkanaście lat temu podczas malowania obrazu pijany artysta posmarował kobietę werniksem (lakierem artystycznym) i podpalił. Tłumaczył w sądzie, że miał artystyczną wizję "kobiety w płomieniach".

Żona przeżyła a podczas rozprawy błagała sędziego, aby nie karał męża. Mimo to Ludwik J.

trafił do więzienia na 6 lat. W wierszach zza krat pisał o żonie "Katowana Muza, nieświadoma męki, ślepo kocha swego kata". Brutalnych przejawów artystycznego ducha malarza w końcu nie zdzierżył jego syn. W środę zatłukł ojca tasakiem. W piątek sąd zdecydował, że Olgierd J.

najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki