Śmierć niemowlaka z Olecka wciąż tajemnicza. Matka nie zamierzała ratować dziecka?

2013-12-02 20:23

Jeśli tym razem nie kłamie, Anna K. (25 l.) z Olecka (woj. warmińsko-mazurskie) zostawiła martwe dziecko w domu i poszła do pracy... Nie próbowała reanimować córeczki. Nie biegła z nim do szpitala... Jaka matka tak robi? Jaka kobieta jest do tego zdolna?

Lekarze są zgodni. Gdyby zamiast wymyślać nieistniejącą nianię, natychmiast ratowała 4-miesięczną Jolę, to niemowlę miałoby szansę na przeżycie!

- Zawsze jest nadzieja. Trzeba jednak działać bardzo szybko - mówi dr med. Jolanta Meller, ordynator Oddziału Neonatologii i Intensywnej Terapii Niemowląt Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie.

Z wersji przedstawionej ostatnio śledczym przez Annę K. wynika jasno, że zamiast ratować córkę, poszła jakby nigdy nic do pracy. Tam wpadła na pomysł, że winą za śmierć córeczki obarczy wymyśloną nianię. Pogotowie wezwała dopiero po wielu godzinach, po powrocie z pracy w zakładzie fryzjerskim, gdzie zdążyła ostrzyc i uczesać kilkunastu klientów w czasie, gdy z jej córeczki uchodziły nieuchronnie resztki życia.

Przeczytaj: Olecko. Witold Leszczyński żali się: Celnicy zabrali mi kolekcję alkoholi

Ze wstępnych wyników sekcji wynika, że malutka Jola umarła śmiercią łóżeczkową lub przez zakrztuszenie jedzeniem. Przed taką śmiercią można dziecko uchronić.

- U tak małych dzieci zdarza się, że jedzenie może się cofnąć. To normalne. Jeśli resztki jedzenia trafią do płuc, trzeba spowodować odkrztuszanie - radzi lekarz. - Jeśli niemowlę straciło przytomność, najważniejsze w takiej sytuacji to oczyścić drogi oddechowe i przystąpić do reanimowania - mówi specjalista z zakresu neonatologii, czyli nauki o chorobach malutkich dzieci.

Matka Joli nie ratowała dziecka. Reanimować próbował ją dopiero wieczorem jeden z sąsiadów, tuż przed przyjazdem pogotowia. O wiele za późno...

Tak umierała Jola

Musiała strasznie cierpieć! Śmierć przez zadławienie jest bolesna, bardzo męcząca. Malutka Jola (†4 mies.) najprawdopodobniej zadusiła się własnymi wymiocinami….

W przypadku zachłyśnięcia czy zadławienia pierwszym objawem jest silny kaszel. - Tak organizm walczy o życie, próbując pozbyć się obcego ciała z dróg oddechowych. Jeśli to nie skutkuje, to bez pomocy innych malutkie dziecko nie jest w stanie sobie poradzić - mówi dr Jolanta Meller, specjalista chorób noworodków ze szpitala w Olsztynie.

Jola musiała potwornie kaszleć, leżąc sama w łóżeczku. Usta maleństwa zsiniały. To kolejny po kaszlu objaw zadławienia. Rozpaczliwie próbowała złapać haust powietrza. Dziewczynka pełnymi bólu oczami wypatrywała pomocy. Po chwili zaczęła rozpaczliwie wymachiwać rączkami. Lekarze nie pozostawiają wątpliwości - spazmatyczne ruchy rąk i nóg poprzedzają utratę świadomości. - To mogło trwać nawet kilka minut - uważa doktor Meller. Trudno ocenić, jak długo w sumie umierało opuszczone niemowlę, zależało to od tego, jak często udawało się mu złapać oddech.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki