Tylko bestia opiekowała się dzieckiem

2007-11-06 20:00

To cud, że malutki Łukaszek (1 rok) z Koszalina nie umarł z głodu albo nie został rozszarpany przez wygłodniałego amstaffa. Wyrodna matka pozostawiła to bezbronne maleństwo na pastwę losu.

Przez kilka dni chłopiec zamknięty w mieszkaniu z niebezpieczną bestią nie dostał nic do picia i do jedzenia. Gdyby nie czujność sąsiadów oraz spektakularna akcja policji i straży pożarnej, wygłodniały pies niechybnie pożarłby dziecko.

Gdy zza grubych drzwi zaczęło dochodzić kwilenie niemowlaka, a potem jego żałosny płacz i skowyt psa, sąsiedzi zadzwonili na policję. - Baliśmy się, że wygłodniałe zwierzę pożre bezbronne dziecko - opowiadają wstrząśnięci mieszkańcy koszalińskiego domu.

Pomoc ruszyła

Przez uchylone na piętrze okno słychać było coraz słabsze kwilenie Łukasza i coraz głośniejsze szczekanie psa. Liczyła się już każda chwila. Na szczęście wkrótce na miejsce dojechali wyposażeni w specjalny podnośnik strażacy. Zapadła decyzja: wchodzimy przez okno!

- Strażaków przywitał biegający po mieszkaniu, wygłodniały amstaff. By nie rozdrażnić psa, który mógł zaatakować dziecko, strażacy nie weszli do mieszkania. Bosakami przesunęli pod okno łóżeczko dziecka i w ten sposób udało się je uratować - opowiada Urszula Tokarzewicz z koszalińskiej policji. Płaczącego Łukaszka strażacy opatulili kocem. Po chwili, bezpieczne już dziecko trafiło do karetki.

Dziecko natychmiast przewieziono na oddział pediatryczny koszalińskiego szpitala. Dopiero po najedzeniu się Łukaszek przestał płakać. Lekarze w szpitalu stwierdzają, że mogła mu grozić nawet głodowa śmierć. Łukasz w porównaniu z rówieśnikami ma znaczną niedowagę.

- Dziecko było bardzo głodne. Nie zmieniana od dłuższego czasu pieluszka spowodowała odparzenia. Wciąż analizujemy stan zdrowia Łukasza, sprawdzamy, czy nie zagraża mu jakaś infekcja - mówi Monika Zaremba, rzeczniczka koszalińskiego szpitala.

Matka balowała

Nikomu nie zagraża już także pies. Schwytany przez rakarza amstaff trafił do miejskiego schroniska dla zwierząt. Nakarmione tam zwierzę przestało być agresywne.

Policja po poszukiwaniach odnalazła wyrodną matkę Aleksandrę G. (26 l.). Z drugim, czteroletnim dzieckiem ukrywała się u kumpla.

- Często była pijana kilka dni pod rząd. Jak zaczynała balować, to nie zważała już na nic, nawet na dzieci. Kiedy ktoś z nas skarżył policji, to groziła, że nas zabije - mówią zastraszeni sąsiedzi. Dzieckiem nie zajmie się także ich ojciec. Akurat przebywa w więzieniu. Być może dołączy do niego i matka Łukasza, bo kobiecie za pozostawienie dziecka bez opieki grozi 5 lat więzienia.

O losie Łukasza zdecyduje sąd rodzinny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki