Wyrwali z kipieli tonącą rodzinę

2007-08-22 21:19

Nie wahał się ani chwili, kiedy zobaczył wywróconą łódź, a wokół niej tonących ludzi. Natychmiast wydał rozkaz: ruszamy na pomoc! Wraz ze swoją załogą uratował z mazurskiego piekła sześć osób.

Wtorkowe popołudnie. Silny wiatr i nawałnica zaskakuje żeglarzy pływających po jeziorze Niegocin.

Karol Kotra, wytrawny żeglarz i sternik niewielkiego jachtu, wie, co robić w takiej sytuacji.

- Płynęliśmy z Mamer do Giżycka, gdy nagle na niebie pojawiła się czarna ściana chmury. Uderzył silny wiatr i deszcz - mówi Karol Kotra (18 l.). - Spodziewałem się, że może być nieciekawie, więc kazałem załodze nałożyć kapoki. Zrzuciliśmy żagle i na silniku chcieliśmy dobić do brzegu.

Trzeba ich ratować!

Kiedy łódź Karola jest już blisko celu, widzi w pobliżu wywróconą łódź i dryfujących przy niej ludzi. Młody sternik nie wahał się ani chwili. Kazał zawracać.

- Na powierzchni było czterech dorosłych ludzi. Pod zatopionym pokładem dwoje dzieci w wieku 9 i 12 lat. Po kolei wciągaliśmy ich na naszą łódź - opowiada Karol. - Te dzieci były przerażone i zziębnięte. Nie mogliśmy ich zostawić. Każdy zachowałby się tak samo na naszym miejscu - dodaje skromnie Karol Kotra.

Ale ludzie, których uratował nie mają wątpliwości. To prawdziwy bohater.

- Brakuje mi słów, żeby opowiedzieć, jak bardzo jesteśmy im wdzięczni. Do końca życia będziemy ich dłużnikami - mówi Edward Woźniak z Głubczyc (Opolskie).

Niezapomniany rejs

Żeglował razem ze swoimi wnukami - Szymkiem (9 l.) i Olą (11 l.). Nigdy nie zapomni, jak spokojny rejs zamienił się w piekło.

- Nie mieliśmy szans - wspomina Edward Woźniak - Wiatr uderzył w łódź, aż się położyła. Wnuki były w kajucie, my z dwójką znajomych na pokładzie.

Łódź przewróciła się do góry dnem. Uwięzione dzieci wrzeszczały przerażone: Dziadziu, ratuj!

Słyszałem, jak wnuki pytały, czy jeszcze zobaczą mamę - płacze pan Edward.

Rozbitkowie byli pewni, że zginą pod wodą. Na szczęście pomoc przyszła na czas.

- Nie wiedziałem, że to tacy młodzi i odpowiedzialni ludzie nas uratowali. To profesjonaliści - mówi Józef Sitnik, jeden z ocalonych żeglarzy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki