Andrzej Saramonowicz o tym, że był molestowany przez duchownego napisał w swoim tekście w tygodniku przekrój w maju 2002 roku. Chodziło o sprawę z lat 70-tych, kiedy 10-letni wówczas Saramonowicz miał być wykorzystywany seksualnie przez proboszcza parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, marianina księdza Olgierda Nassalskiego (+71 l.), autora religijnej książki dla dzieci "Rok wielkiej przygody". Duchowny nie mógł się niestety bronić, gdyż zmarł w 1996 roku.
Reżyser na Facebooku znów napisał, że był ofiarą pedofila. Zrobił to w czasie, kiedy jest głośno o filmie "Kler", w którym Smarzowski pokazuje m.in. problem pedofilii w polskim Kościele. Być może wpis filmowca spowoduje, że w polskim internecie rozpocznie się akcja #metoo.
- Tak wyglądałem, kiedy w połowie lat 70. XX wieku byłem molestowany seksualnie - wraz z kilkudziesięcioma innymi chłopcami - przez proboszcza parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, marianina księdza Olgierda Nassalskiego. Wszystkie te wydarzenia opisałem długie szesnaście lat temu w tekście "Milczenie jest grzechem" (Przekrój, nr 19/2968 z 12 maja 2002 roku). Po jego opublikowaniu doświadczyłem wielu przejawów obrzydliwej hipokryzji, z których najbardziej zapamiętałem: 1. paszkwil Michała Ogórka w Gazecie Wyborczej, mówiący, że opublikowaliśmy ten tekst z ówczesnym naczelnym Przekroju Romanem Kurkiewiczem wyłącznie po to, by podnieść nakład tygodnika; 2. całkowite milczenie ze strony Kościoła Katolickiego (mimo deklaracji, że złożę szczegółowe wyjaśnienia i podam listę wielu osób, które również padły ofiarą molestowania); 3. potępienie ze strony Rady Etyki Mediów za "złamanie norm uczciwości dziennikarskiej". Mam nadzieję, że dziś ani Kościół, ani "obywatelskie media" ani żadne ciała mające słowo "etyka" w nazwie, nie ośmielą się już wejść w haniebny alians, gdy inne osoby w Polsce zechcą opowiedzieć o swojej krzywdzie, jakiej doznały ze strony polskich duchownych - napisał Andrzej Saramonowicz.