Nowoczesne kałachy nie dla zmobilizowanych. Wojują z postsowieckimi AKM-ami

2022-11-01 19:00

Ci zmobilizowani, którzy dopiero od kilku lat byli rezerwistami Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej zostają rozmieszczeni na linii frontu. Pozostali są szkoleni w głębi Rosji i na Białorusi. Armii rosyjskiej ubywa nie tylko rakiet. Brakuje nie tylko ludzi, ale i nowoczesnej broni strzeleckiej dla „świeżego” wojska. A i tak Moskwa na prowadzenie wojny wydaje dziennie gigantycznej wysokości sumy.

AKM Kałasznikow

i

Autor: Andrzej Bęben

Brytyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że od połowy października Rosja rozmieściła na linii frontu na Ukrainie kilka tysięcy nowo zmobilizowanych rezerwistów. W wielu przypadkach są licho wyposażeni. Najczęściej bojcom wydawane są karabinki AKM. Awtomat Kałasznikowa choć w nazwie „zmodernizowany”, to nowoczesnym przestał być już być dawno. To konstrukcja z 1958 r. Regularne jednostki bojowe w większości uzbrojone są w AK-74M i AK-12. Pierwszy zadebiutował w wojnie afgańskiej. Drugi produkowany jest od 2014 r. Broń wydawana uzupełnieniom z mobilizacji strzela pociskami kalibru 7,62 mm. Natomiast nowsze – pociskami kalibru 5,45 mm. A to oznacza, że na front trzeba będzie dostarczać dwa rodzaje amunicji, zamiast jednej. To prawdopodobnie jeszcze bardziej skomplikuje i tak już napięte rosyjskie systemy logistyczne. Trzeba zaznaczyć, że ukraińscy logistycy też nie mają łatwego zadania. Siły Zbrojne Ukrainy operują obecnie 14 różnymi systemami artyleryjskimi, z których każdy ma inne wymagania w zakresie konserwacji i amunicji, co jest sporym wyzwaniem logistycznym.

Gen. Bogusław Pacek: Zagrożenie bronią atomową nie było tak poważne od lat

Pod koniec lat 70. w amerykańskich badaniach wykazano, po analizie wojen między 1950 a 1975 r., że dla uzyskania jednego skutecznego trafienia z broni strzeleckiej trzeba było zużyć ok. 50 tys. pocisków. Tych (na razie) w rosyjskich magazynach jest pod dostatkiem, szczególnie kalibru 7,62, czego nie można powiedzieć o ludziach. Co prawda po aneksji części terytoriów ukraińskich okupowanych od 2014 r. i zajętych pod 24 lutego, Federacji Rosyjskiej przybyło ok. 5 mln nowych obywateli, ale nie za bardzo jest komu sprawować nadzór nad zajętymi obszarami.

Komentatorzy amerykańskiego think tanku GlobalSecurity.org zauważają, że na tle znacznych strat w wojnie z Ukrainą rosyjskie kierownictwo wojskowo-polityczne poszukuje sposobów uzupełnienia sił okupacyjnych przez angażowanie prywatnych firm wojskowych. Chodzi o Grupę Wagnera, prywatną firmę wojskową powiązana (nie tylko według mediów) z prokremlowskim biznesmenem Jewgienijem Prigożynem. Mimo znacznych strat wizerunkowych i politycznych na arenie międzynarodowej podjęto decyzję o wycofaniu wagnerowców z Republiki Mali, w której wspiera tamtejszy reżim i jednocześnie umacnia rosyjskie wpływy. GlobalSecurity informuje, że wagnerowcy pracują nad utworzeniem jednostki lotniczej, wyposażonej w śmigłowce, która miałaby być używana na froncie na Ukrainie. Według oficjalnych danych Ministerstwa Finansów Rosja wydaje na wojnę z Ukrainą dziennie około 21 mld rubli (ok. 338 mln USD).

Sonda
Czy w Polsce powinien być bardziej swobodny dostęp do broni?