Do incydentu doszło 31 października. To właśnie wtedy w pobliżu katedralnej bazyliki mniejszej San Lorenzo Martire w La Paz przechodziła potężna manifestacja, organizowana przez feministyczne stowarzyszenie "Mujeres Crendo”. Protest dotyczył 11-letniej dziewczynki, wielokrotnie gwałconej przez swojego przyszywanego dziadka, która w wyniku gwałtów zaszła w ciążę. Jak donosi "Daily Mail", początkowo rodzina dziecka wyraziła zgodę na aborcję, ugięła się jednak pod naciskami lokalnego Kościoła katolickiego i ostatecznie nie pozwoliła usunąć ciąży. Na decyzję matki dziecka próbowały wpłynąć boliwijski rząd, media i organizacje kobiece. "Zmuszanie 11-letniego dziecka do utrzymania ciąży jest torturą" - mówią działaczki. Wszystko na nic się zdało. Dziewczynka jest pod opieką lekarzy i ma urodzić dziecko.
Przeczytaj także: Pech na planie "Rust"? Najpierw incydent z Baldwinem, teraz omal nie zginęła kolejna osoba
Protestujące w pewnym momencie wtargnęły z transparentami do kościoła, który mijały w czasie manifestacji. Jak podaje "The Daily Guardian", uczestniczki mszy, która właśnie się tam odbywała, opowiadały, że feministki były agresywne, używały farb jak pocisków i rozrzucały ulotki w czasie trwania nabożeństwa. Kilka Indianek postanowiło zareagować i przegonić manifestantki biczami. Tłumaczyły potem, że broniły swojego kościoła i są gotowe zrobić to znowu.