Uważał lekarzy za swoich wrogów, a sobie opowiadał, że jest poważnie chory, ale nikt nie chce go leczyć. Jednak kiedy niepozorny pracownik budowlany Ctirad V. (+42 l.) żalił się w pracy, nikt nie domyślał się, co planuje. Ale we wtorek o siódmej rano w szpitalu w Ostrawie, gdzie mężczyzna przebywał na oddziale hematoonkologii, rozległy się strzały. Ctrirad V. wbiegł z bronią na oddział chirurgii urazowej i otworzył ogień w poczekalni.
Czy mierzył do kogoś konkretnego? Można się domyślać, że nie, bo choć współpracownicy wspominają o jego narzekaniach na lekarzy, to wśród ofiar są sami pacjenci. Morderca zastrzelił aż sześć osób, poważnie ranił trzy kolejne. Potem uciekł autem, ale policyjny pościg szybko go dosięgnął. Gdy Ctrirad V. zobaczył nad sobą helikoptery, a wokół siebie policjantów z wymierzoną w jego kierunku bronią, sam strzelił sobie w głowę. Zmarł po półgodzinnej próbie resuscytacji.