Mieszkaniec miejscowości Jesi w środkowych Włoszech, gdy stracił pracę w firmę sprzątającej trzy lata temu, nie miał wyboru - musiał jakoś na siebie zarobić i na swoją mamę, u której mieszkał. Zdecydował się, że zacznie żebrać. Wybrał więc najbardziej ruchliwą ulicę w mieście, stawał na skrzyżowaniu i czekał na czerwone światło. By zachęcić kierowców do sypania mu drobnych, zawsze nosił ze sobą żółty kapelusz. Powód? Chciał zwrócić się na siebie większą uwagę. Podrzucał nim, wymachiwał rękoma, a po tym małym pokazie przechadzał się od auta do auta.
Od kilku dni przestał się pojawiać na skrzyżowaniu, a kierowcy zaczęli się niepokoić, gdzie też zniknął „Żółty Kapelusz”, jak zaczęto go nazywać. A Tiziano, ni stąd, ni zowąd, nagle stał się bogaczem. Zdecydował się z uciułanych pieniędzy kupić zdrapkę za 5 euro, która okazała się dosłownie szczęśliwym losem na loterii. 60-latek wygrał… 300 tys. euro! Co zrobi z tak ogromną kwotą? - Nie był pewny, czy od razu kupić samochód, ale potem zdecydował się na rower, ponieważ lubi czuć się wolny - skomentował dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera” znajomy Tiziano. Po wygranej 60-latek zdecydował się na wizytę u fryzjera, bo od trzech lat nie ścinał ani wąsów, ani brody. Oprócz kupna roweru zdecydował się podziękować swoim darczyńcom, którzy każdego dnia wspierali go w codziennej walce z ubóstwem. „Oferuję obiad tym, którzy byli w stanie mi pomóc” - miał powiedzieć Tiziano.