Ruszył proces w głośnej sprawie z Milicza

i

Autor: Sebastian Stelmach

Radny przyjął łapówkę od biznesmena? Ruszył proces w głośnej sprawie z Dolnego Śląska

2019-12-02 13:03

Mieli pomóc w sprzedaży majątku powiatu milickiego po zaniżonej cenie i przyjąć za to łapówkę. Teraz stanęli przed sądem. W piątek (29 listopada) w Sądzie Rejonowym w Oleśnicy rozpoczął się proces wrocławskiego przedsiębiorcy Jana J. i wieloletniego wójta gminy Krośnice Mirosława D.

Jan J. i Mirosław D. są oskarżeni o to, że powołując się na wpływy w Starostwie Powiatowym w Miliczu, podjęli się pośrednictwa w załatwieniu korzystnego rozstrzygnięcia procedury przetargowej dot. sprzedaży nieruchomości w Krośnicach, w zamian za udzielenie korzyści majątkowej w kwocie 185 tys. zł.

Przypomnijmy, że mężczyźni wpadli w ręce agentów CBA w grudniu 2017 r., po przyjęciu zaliczki w kwocie 20 tys. zł. Jak zeznawał przed sądem Jan J., to nie była łapówka.

- Kwota miała pokryć moje dotychczasowe zaangażowanie dla inwestora amerykańskiego. Miała pokryć także moje wydatki do wiosny, czyli do planowanego terminu przetargu, a także na pokrycie tych pierwszych ekspertyz ppoż dla inwestora. (...) Na tą kwotę natychmiast chciałem wystawić fakturę VAT. Zadałem wprost pytanie: na kogo mam wystawić KP? Liczyłem, że padnie nazwa inwestora strategicznego. Nie podano mi żadnej nazwy, żadnego podmiotu, żadnego funduszu. „Janku, pisz moje nazwisko" - odpowiedział zdaniem oskarżonego inwestor, a w rzeczywistości agent CBA. - Zabrałem jeden egzemplarz dla siebie, a drugi wręczyłem panu P., który (...) wziął to i ścisnął, zmiętolił (...) i wyrzucił w momencie wejścia CBA - opowiadał Jan J.

Drugi z oskarżonych Mirosław D. nie zdążył złożyć wyjaśnień. Sędzia Justyna Ponikowska odczytała jednak jego wcześniejsze zeznania.

- M. (inwestor, agent CBA - przyp. aut.) wyciągnął torbę, w której była koperta, a w niej pieniądze. Wtedy domyśliłem się, że to chyba te 20 tys. zł. Janek wówczas powiedział, że chce wystawić potwierdzenie na tą gotówkę (...) M. niechętny był takiemu pokwitowaniu, ostatecznie powiedział, że na niego. Janek ze swojej teczki wyciągnął blankiety i pieczątkę i zaczął wypisywać. (...) Cały czas od początku uznawałem, że ewentualny zwrot kosztów poniesionych przez Janka należy się tylko jemu. I myślę, że to było zrozumiane przez Janka i M. Bo ani M. z tej gotówki nie wydzielił mi jakiejś części, ani Janek (...) Wszystkie pieniądze wziął Janek, uważam że słusznie (...) Ja żadnych kosztów nie ponosiłem i nie poniosłem, jedyną satysfakcją byłaby sprzedaż budynku, co znacznie podreperowałoby kiepski budżet powiatu - zeznawał we wcześniejszej fazie postępowania Mirosław D.

Ze względu na koniec czasu przewidzianego na rozprawę, drugi z oskarżonych nie zdążył odpowiedzieć na pytania swojego obrońcy. Te padną podczas kolejnej rozprawy w styczniu przyszłego roku.

Dodajmy, że obaj mężczyźni nie przyznają się do winy. Grozi im do 8 lat więzienia.