Koronawirus w Polsce

i

Autor: PJ, archiwum se.pl

Szpital w Toruniu tłumaczy się z zarzucanych zaniedbań. Już wiadomo, kto z kierownictwa miał robione testy

2020-04-05 10:32

Wczoraj opublikowaliśmy list lekarza pracującego w Szpitalu Miejskim im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, w którym medyk pisał o zaniedbaniach w tej placówce. Lekarz zaniepokojony przypadkami koronawirusa w lecznicy ujawnił m.in, że z powodu nie przeprowadzenia testów jest wielce prawdopodobne, że wirus rozprzestrzenił się na cały szpital, a co gorsze - został przeniesiony do domów i sklepów. Dyrekcja odpiera te zarzuty.

W tym tygodniu w Szpitalu Miejskim im. Mikołaja Kopernika w Toruniu zamknięto oddział hematologii. Okazało się bowiem, że 14 pacjentów i 8 pracowników tego ma koronawirusa. Po tym zdarzeniu lekarz tej lecznicy, który miał zastrzeżenia do wielu decyzji podjętych przez dyrekcję szpitala napisał list do mediów. Po jego opublikowaniu szpital tłumaczy się z zarzucanych zaniedbań.

List publikowaliśmy TUTAJ: Dramatyczny list lekarza z Torunia. "Przynosimy to do własnych domów"

Super Raport 03.04 - Goście: Leszek Miller, prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Dyrektor szpitala Justyna Wileńska wyjaśnia m.in. że:

Wykonywanie testów na koronawirusa odbywa się na podstawie wytycznych zawartych w obowiązującej procedurze. Stosując się do tych wytycznych, do chwili obecnej w SSM im. Kopernika wykonano łącznie 195 testów, w tym 165 testów osobom z personelu i 30 testów pacjentom.

Pan Andrzej Przybysz, zastępca dyrektora szpitala i przewodniczący zespołu ds. zakażeń wewnątrzszpitalnych przekazywał personelowi szpitala wytyczne opracowane przez Światową Organizację Zdrowia, dotyczące zasad stosowania środków ochrony indywidualnej, w tym maseczek i przyłbic. Przekazywanie takich informacji pracownikom szpitala wynika z jego obowiązków.

Nieprawdą jest, że dr Andrzej Przybysz mówił personelowi "maska przed niczym nie chroni", bo to nieprawda. Prawdą jest natomiast że, mówił "personel niższy widzi, że chodzicie w maseczkach i przyłbicach". Należy dodać, że mówił dalej "w sytuacjach, gdy nie jest to wymagane". Podejście pana doktora Andrzeja Przybysza do koronawirusa jest takie, jak wynika z oficjalnych stanowisk organów powołanych do ich publikowania, takich jak WHO, EDCD itp. Stanowiska te są pochodną obowiązującej w cywilizowanych krajach zasady uprawiania medycyny opartej na dowodach.

To nieprawda, że "Na kilku oddziałach leżą pacjenci podejrzani o COVID-19 lub są lekarze i inny personel z bezpośredniego kontaktu z zakażonymi lekarzami z hematologii oraz że lekarze z kontaktu pracują bez przeszkód z innymi lekarzami na oddziale, pielęgniarkami, badają pacjentów".

Najmniejsze podejrzenie możliwości zakażenia innych chorych (poza hematologicznymi) zostały zweryfikowane (negatywnie). Również wśród personelu, który ma jakikolwiek kontakt z personelem lub chorymi oddziału hematologii. W wykonanych 149 badaniach nie stwierdzono wyników dodatnich.

Jeżeli chodzi o zarzut, że "osoby zarządzające szpitalem wykonują sobie testy na koronawirusa, a nie wykonuje się ich lekarzom", to pani dyrektor Justyna Wileńska miała wykonywany test. Zastępca dyrektora ds. pielęgniarstwa miała wykonywany test ze względu na objawy sugerujące infekcję. Natomiast zastępca dyrektora ds. lecznictwa miał wykonywany test w dniu 20 marca, co było warunkiem dopuszczenia go do pracy po powrocie z Azji Południowo-Wschodniej.

To nieprawda, że personel, od którego pobrano wymazy i który nie otrzymał jeszcze wyników, nie został odizolowany ani nie podlega kwarantannie.

Oddział kardiologii funkcjonuje normalnie. Wykonany u podejrzanego chorego test wypadł ujemnie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki