Żona Marcinkiewicza: Muszę dać sobie radę

2009-01-24 7:00

Maria Marcinkiewicz (48 l.), żona byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza (50 l.), przeżywa dramat. Już wie, że jej małżeństwo po 28 latach legło w gruzach.

 - To nasza osobista tragedia - mówi drżącym głosem. Przyznaje, że w jej związku z Kazimierzem od dawna nie układało się jak należy. - Żona pewne rzeczy czuje. I wie... Muszę dać sobie radę sama - dodaje załamana.

Dla rodziny Marcinkiewiczów to prawdziwy dramat. Wstrząśnięte są dzieci. Załamana jest żona byłego premiera. I nic dziwnego. Postanowienie Kazimierza Marcinkiewicza, który zdecydował się na rozwód i zostawia żonę dla dużo młodszej kobiety, musi być dla niej prawdziwym ciosem. Tym bardziej że to ona była podporą całej rodziny. Rozmowa o rozstaniu jest dla niej bardzo bolesna.

- To trwało od pewnego czasu. Wiedziałam o tym. Ale o szczegółach niech opowie wam Kazimierz - mówi spokojna, ale smutna kobieta. Rozmowie przysłuchuje się najmłodszy syn byłego premiera, czternastoletni Piotr. Jest zdezorientowany. - Jego ta cała sytuacja dotknęła najbardziej. Przykro mi, że o wszystkim dowiaduje się w takiej formie. Cóż, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni! - dodaje łamiącym się głosem pani Maria.

Sąsiedzi z kamienicy, w której mieszkają Marcinkiewiczowie (znajduje się niemal w samym centrum Gorzowa Wielkopolskiego), są zszokowani. - Jeżeli rzeczywiście chce się z nią rozwieść, to nie jest mądry! Takiej drugiej to on nigdzie nie znajdzie! - mówi nam pani Bożena Wasik (68 l.) z drugiego piętra, która obok Marcinkiewiczów mieszka od ponad 20 lat. - Boże, co to za wspaniała kobieta! - wychwala małżonkę byłego premiera. - Podłogę na klatce na kolanach szoruje. Dzieci wychowała wzorowo, a jak remont był w domu, to sama z młotkiem latała. Panie Kazimierzu! Niech pan się mocno zastanowi! - grzmi pani Bożena.

W podobnym tonie wypowiadają się inni sąsiedzi. - Kazimierz to kulturalny człowiek, ale taki zawsze z dystansem do ludzi. Pani Maria wręcz odwrotnie! Z sercem na dłoni, uśmiechnięta. Jak trzeba było, to nawet dzieci sąsiadki strzygła - mówi nam Krystyna Sołtysiak (57 l.), która mieszka dokładnie nad Marcinkiewiczami.

Rozwód Marcinkiewiczów jest na ustach całego Gorzowa. Przyjaciółki pani Marii ze Szkoły Podstawowej nr 17, w której żona byłego premiera jest nauczycielką w klasach 1-3, nie kryją oburzenia.

- Z tego co wiemy, to zakochał się w kobiecie o wiele lat młodszej od siebie! Romans trwał kilkanaście miesięcy i już raz podobno się zakończył. Facet przekwita i w głowie mu się przewraca - mówią oburzone kobiety. - Kazik, masz ostatnią szansę! Maria dla dobra dzieci i całej rodziny na pewno ci wybaczy! - dodają.

Maria i Kazimierz poznali się w gorzowskim technikum chemicznym. Ona - bardzo dobra uczennica, przewodnicząca klasy. On nieśmiały, niczym specjalnie się nie wyróżniał. Początkowo nawet się nie lubili. Zaiskrzyło tuż przed maturą, kiedy młoda Marylka pomagała Kaziowi nadrobić zaległości z polskiego. W 1981 r. wzięli ślub. W małżeństwie Marcinkiewicz zawsze mógł liczyć na pomoc żony. - Maria to najmądrzejsza kobieta w rodzinie - zachwalał ją przy każdej okazji brat premiera, Arkadiusz. Także były premier wielokrotnie przyznawał, że zawsze może liczyć na żonę. "Rodzina jest najważniejsza" - mówił Marcinkiewicz, który aktywnie działał w stowarzyszeniu rodzin katolickich.

Pani Maria zawsze stała w cieniu męża, kiedy ten robił karierę polityczną. Gdy zostawał premierem, nie była specjalnie uradowana. Wiedziała, że teraz mąż w domu będzie tylko gościem. Potem przyszedł wyjazd do Londynu (Marcinkiewicz pracował w Europejskim Banku Rozbudowy i Rozwoju). To tam poznał znacznie młodszą kobietę, dla której chce porzucić żonę. To właśnie dla swojej nowej miłości kupował pierścionek zaręczynowy, co opisaliśmy we wczorajszym "Super Expressie".