Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Miller: Francja-elegancja

2015-09-02 4:00

,,Pani premier jest antypracownicza, antyspołeczna, antyzwiązkowa i antyobywatelska", powiedział przewodniczący Solidarności Piotr Duda, tłumacząc, dlaczego Ewa Kopacz nie została zaproszona na uroczystości z okazji 35. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Po czym doradził jej wizytę u psychologa, bo wpycha się nieproszona, gdzie jej nie chcą.

Można pani Kopacz nie lubić, ale ona jest urzędującym premierem i grzeczne traktowanie należy się jej z urzędu. Piotr Duda pobił na głowę "legendarnego" przywódcę Solidarności Lecha Wałęsę, który, rozpoczynając "wojnę na górze", poradził Jerzemu Turowiczowi: "Masz pan gorączkę, stłucz pan termometr". Prawica toczy ją do dziś w sposób coraz bardziej żenujący, wywierający fatalny wpływ na państwo, bo w efekcie to obywatele zbierają żniwo jej zajadłości, niekompetencji i instrumentalnego traktowania państwa.

Oto prokuratura krakowska, znana w przeszłości z głośnych śledztw, które po okresie propagandowego wzmożenia umierały cicho na sali sądowej, aresztowała męża bratanicy Jarosława Kaczyńskiego pod zarzutem wyłudzenia milionów z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Co tu dużo mówić - członek rodziny Prezesa (co z tego, że były - bratanica Prezesa jest w trakcie rozwodu) jest oskarżony o czyn moralnie obrzydliwy. Nie czekaliśmy jednak dłużej niż kilkanaście dni, gdy gruchnęła wiadomość, że szef NIK Kwiatkowski (cudowne dziecko PO) i Jan Bury (jeden z liderów koalicyjnego PSL) ustawiali konkursy na dyrektorów delegatur NIK. Tym razem oskarża prokuratura katowicka, ta sama, która - wypełniając dyrektywy gabinetów władzy PiS - przyczyniła się do śmierci Barbary Blidy. Dlatego zarówno w sprawie Dubienieckiego, jak i Kwiatkowskiego z Burym zachowam daleko idącą ostrożność wobec oskarżeń - traf chciał, że wygłaszanych podczas trwającej kampanii wyborczej.

Często jestem też proszony o komentarz na temat tzw. afery podsłuchowej. Zwłaszcza, gdy okazało się, że nawet premier mógł być podsłuchiwany w swej rządowej wilii. To jest oczywiście niebywały skandal, żeby najważniejsi ludzie w państwie byli podsłuchiwani i nagrywani, jak się okazuje, nie tylko w restauracjach. Nie wiem, kto to zrobił. Wiem jednak, kiedy to się zaczęło. Wtedy, kiedy grupa wysokich oficerów UOP na polityczne zamówienie fałszywie oskarżyła premiera Józefa Oleksego o szpiegostwo i doprowadziła do jego dymisji. Oficerowie ci nie zostali nigdy ukarani. Przeciwnie - wszyscy z rąk prezydenta Wałęsy otrzymali generalskie awanse. To był początek nieszczęścia polskiego państwa - okazało się wtedy, że nie trzeba służyć Polsce, wystarczy służyć wybranej politycznej koterii, by sięgać po zaszczyty i awanse. Od czasów Wałęsy koterie tylko się umocniły. W Gdańsku i na Westerplatte gołym okiem widać było, że spadkobiercy Solidarności trwale podzielili się na dwie: rządową i prezydencką. Polska nie wyjdzie na tym dobrze. Chyba że podczas najbliższych wyborów parlamentarnych obywatele (korzystając z kartki wyborczej) zachowają się jak ten leśniczy, który miał dość niekończącej się partyzantki w swoim lesie i wypędził wszystkich precz.

Zobacz także: Szydło: Duda nie skarżył się prezydentowi Niemiec