Matthew Tyrmand

i

Autor: Facebook

Matthew Tyrmand: Dziwki z Wall Street i demokracja

2016-01-23 3:00

Standard & Poor's (S&P), największa z agencji ratingowych, obniżyła rating Polski z A- do BBB+. Decyzja nie miała nic wspólnego z realiami ekonomicznymi. Raczej z politycznymi wytycznymi z hiperpolitycznej Unii Europejskiej. Unia chce bowiem ukarać Polskę za wypadnięcie z nurtu eurocentryzmu.

Jeszcze w październiku agencja S&P oceniała Polskę pozytywnie. Dlaczego zmieniła zdanie? Nie ze względu na analizy ekonomiczne. Prognozy PKB nie odbiegały od tych przedwyborczych. Marcin Petrykowski, szef środkowoeuropejskiej S&P, jeszcze 30 września opowiadał z zachwytem o fundamentach polskiej gospodarki jako hybrydzie prezentującej "najlepsze z dwóch swiatów" - gospodarek wschodzących i tych zachodnioeuropejskich.

Kto tu jest niestabilny?

Co się takiego stało? Powodem, dla którego zmienia się rating z przyczyn pozaekonomicznych, jest jakaś gwałtowna zmiana polityczna. Taka, jak zamach stanu. Ale prawdziwy zamach, a nie retoryczne eurochrzanienie, jakie słyszymy z Brukseli. Już po wyborach, 4 grudnia 2015 r. pan Petrykowski twierdził jednak, że "niezależnie od zmiany władzy, fundamenty polskiej gospodarki pozostają stabilne". Skoro pozostają, to ktoś inny jest tu niestabilny. Uzasadnienie S&P mówi, że "nowy rząd Polski zainicjował różne kroki legislacyjne, które uważamy za osłabienie niezależności i skuteczności unijnych instytucji". W teorii może to mieć swoje ekonomiczne skutki. Tyle że do tej pory nie ma. Powinno to zatem oznaczać nie zmianę ratingu, ale co najwyżej perspektywy. Takie uzasadnienie mógłby, owszem, wygłosić unijny krzykacz i aparatczyk w rodzaju Martina Schulza, ale nie instytucja finansowa!

Niemieckie banki uber alles

Działania agencji S&P w sprawie ratingu nie pierwszy raz budzą zdziwienie. Na Wall Street od lat uważa się, że ich decyzje są często motywowane politycznie. W kinach można właśnie zobaczyć film z Bradem Pittem "Big Short". Polecam każdemu fragmenty, w których analitycy zastanawiają się, dlaczego agencja S&P w czasie pamiętnego kryzysu 2008 r. nie obniżyła ratingu śmieciowych kredytów w bankach. Dochodzą do wniosku, że rating jest po prostu sprzedawany za określoną cenę. Agencje ratingowe określa się tam mianem "dziwek". To, co wyrabiały agencje - w tym S&P w czasach kryzysu 2008 roku, to nie wszystko. S&P musiała niedawno za jeden ze swoich złych ratingów zapłacić 1,3 miliarda dolarów (rekordowa grzywna tego typu). W czasie kryzysu w Europie jej działania wobec Grecji przyczyniły się do oddania jej pod kontrolę Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Za każdym razem, kiedy Grecy przymierzali się do podjęcia jakichś suwerennych decyzji, zmiana ratingu pchała ich z powrotem w obce ręce. Tak, żeby interesy niemieckich banków, broń Boże, nie ucierpiały.

Technokratyczna tyrania

Biorąc pod uwagę głębokie zaangażowanie polityczne S&P można uznać, że agencja bardzo często stawała się narzędziem do wymuszania interesów możnych tego świata. Dlaczego miałoby być inaczej w przypadku Polski, skoro trudno znaleźć ekonomiczne uzasadnienie ostatnich decyzji S&P? Co więcej, ogłoszenie decyzji S&P stwarza pewne problemy ekonomiczne dla Polski. Czy celowo? Niestety, kara wymierzana przez Brukselę, nawet niesłuszna i z kapelusza, będzie Polaków kosztować. Będzie mniej kapitału, inwestorzy będą ostrożniejsi, kredyty droższe. Może to oznaczać wyższy deficyt. O czym to świadczy? Przede wszystkim o tym, że urzędnicy z Brukseli gotowi są nawet na wojnę gospodarczą szkodzącą wzrostowi gospodarczemu jednego z członków Unii Europejskiej.Dlaczego? Bo śmiał w demokratycznych wyborach wybrać władzę, która nie ma zamiaru wykonywać ich rozkazów. Jeśli nie jest to technokratyczna tyrania, to nie wiem, co nią jest. Nie mam wątpliwości, że eurokraci, którzy zbierają się obecnie w Davos, będą się nawzajem poklepywali po plecach za dobrze wykonaną, antypolską robotę.

Popijając szampana, zagryzając go kawiorem. Na koszt podatnika.

Zobacz: Zdaniem redaktora: Pomyłka czy dyktat?