Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Jaka jest alternatywa

2016-03-18 13:24

Tak, przyznaję, wkurza mnie PiS. Wkurza mnie jak cholera swoją medialną nieudolnością, upartym podbechtywaniem najtwardszego elektoratu i tępym przekonaniem, że będzie rządził po wsze czasy i w związku z tym może całe państwo oraz jego instytucje ustawiać pod siebie...

Tak, przyznaję, wkurza mnie PiS. Wkurza mnie jak cholera swoją medialną nieudolnością, upartym podbechtywaniem najtwardszego elektoratu i tępym przekonaniem, że będzie rządził po wsze czasy i w związku z tym może całe państwo oraz jego instytucje ustawiać pod siebie. Ale to moje wkurzenie na PiS niemal znika, gdy trafiam na kabaretowe występy przeciwników rządu.

Oto Hanna Gronkiewicz-Waltz, ksywka Bufetowa, specjalistka od gaszenia zniczy i korkowania miasta, którym niestety rządzi. "Bufetowa" z całkowitą powagą oznajmia w "Rzeczpospolitej": "Nie ma demokracji, mamy rządy autorytarne. [.] Najważniejsze osoby w państwie obrażają tych, którzy nie podzielają poglądów władzy". Mówi to kobiecina, której służby po chamsku gasiły znicze palące się na Krakowskim Przedmieściu. Której urzędnicy zgodzili się na trwałe oszpecenie placu Zamkowego wyjątkowo wstrętnym biurowcem, ale nie na upamiętnienie wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej pomnikiem w pobliżu Pałacu Prezydenckiego. Która bez drgnięcia powieki twierdziła, że pomysł na taki pomnik, oparty na efektach świetlnych, to odwoływanie się do Hitlera.

Oto jest Adrian Zandberg, lider skrajnie lewackiej, marksistowskiej partii Razem, który poucza: "Jest jeszcze czas, żeby PiS się cofnął bez uszczerbku dla godności własnej. Miarą siły jest zdolność do przyznania się do błędu. Traktując w ten sposób państwo, PiS robi niestety sporo, żeby ludzie przestali wierzyć we wspólnotę. Polska nie jest własnością PiS. Partia Kaczyńskiego nie dostała mandatu do rządzenia po to, żeby przeprowadzać bezwzględną wojnę z każdym. Są zasady, które obowiązują wszystkich, bezwzględnie". Mówi to facet, którego partyjka zbiera w sondażach jakieś promile, a jej aktywiści w przerwach pomiędzy wysławianiem równości alternatywnych orientacji seksualnych a piciem sojowej latte w modnych kawiarniach snują wywody o tym, że "bogaci" (dla Razemów bogaty jest każdy, kto nie jest najbiedniejszy) muszą płacić rujnujące podatki. Najlepiej, żeby dopłacali do tego, że w ogóle pozwoli im się pracować.

Oto jest wreszcie Ryszard Petru, który sam mianował się "liderem opozycji" i regularnie głosi kazania o zagrożeniu demokracji przez strasznego "Kaczora", a który uważa, że mamy w Polsce święto "sześciu króli", a zamachu majowego Józef Piłsudski dokonał już po swojej śmierci w roku 1935. Indywiduum z wiedzą właściciela szemranego kantoru wymiany walut chce uchodzić za naczelnego obrońcę demokracji.

PiS jaki jest - każdy widzi, choć niektórzy bardzo starają się tego nie dostrzegać. Ale jeśli alternatywą mają być "Bufetowa", komunista Zandberg i ćwierćinteligent Petru - to ja jednak dziękuję.

ZOBACZ: Nowoczesna ma swoją Annę Grodzką