Janusz Korwin-Mikke

i

Autor: Tomasz Radzik Janusz Korwin-Mikke

Janusz Korwin-Mikke: Z dziejów Prawdy

2016-01-12 3:00

Kiedyś znany złodziej Salomon Szwancygier wylądował po raz kolejny w areszcie, ściągnął adwokata, też oczywiście narodowości prawniczej, który słuchał, słuchał, słuchał wyjaśnień tego doliniarza – wreszcie przerwał...

Kiedyś znany złodziej Salomon Szwancygier wylądował po raz kolejny w areszcie, ściągnął adwokata, też oczywiście narodowości prawniczej, który słuchał, słuchał, słuchał wyjaśnień tego doliniarza – wreszcie przerwał: „Panie Szloma, niech pan to powie krótko – i niech pan przede wszystkim nie kłamie”. „Ja miałbym kłamać?” – zdziwił się Szwancygier. – „Dlaczego ja mam kłamać? Kłamać to rzecz pana mecenasa!”. Po wojnie politycy nie mieli zwyczaju tłumaczenia się przed nikim – ale PRL upadła, przyszła III Rzeczpospolita, no i powstał problem: ludziom nie można powiedzieć prawdy. Ot, jakiś bezczelny dziennikarz pyta, dlaczego minister Ixiński ukradł dwa miliony? Właściwa odpowiedź brzmi: bo wszyscy ministrowie kradną – jednak to jakoś głupio brzmi. Trzeba więc zacząć kłamać – ale politycy nie lubią kłamać. Kiedyś takie kłamstwo może wyjść na jaw i psuje to politykowi opinię... Problem ten rozwiązano, tworząc instytucję „rzecznika prasowego”. Rzecznik prasowy to instytucja całkowicie normalna – jeśli jednak rzecznika powołuje instytucja państwowa, za pieniądze podatnika przecież to znaczy, że ma coś do ukrycia. I to ten rzecznik ma kłamać. Jak się go przyłapie na kłamstwie, to się rzecznika po prostu wyrzuca (przezorni zawierają umowy przewidujące bardzo wysokie odprawy w takim przypadku!) – i bierze się nowego. Który bierze za to spore pieniądze. Świetnie wiedząc, że jego rola polega na tym, by łgać w żywe oczy. Łgarstwo ministra może być czasem korzystne. Np. podczas I wojny światowej Niemcy utrzymywały kontakt ze swoim ambasadorem w Meksyku, który namawiał do zaatakowania Stanów Zjednoczonych, gdyby te weszły do wojny przeciwko Niemcom. I były blisko osiągnięcia celu!! Co i nie dziwota: w końcu USA obrabowały Meksyk z Teksasu, Nowego Meksyku i kawałka Kalifornii. Gdy Meksykanina spytać o położenie geograficzne jego kraju, zazwyczaj odpowiada: „Za daleko od Pana Boga – za blisko Stanów Zjednoczonych...”. Otóż Niemcom udawało się utrzymywać kontakt z Meksykiem za pośrednictwem... Ambasady USA w Berlinie! Panowały wtedy stosunki dżentelmeńskie. I oto minister SZ, śp. Artur Zimmermann 16 I 1917 r. wysłał w ten sposób zaszyfrowany telegram do ambasadora Cesarstwa Niemieckiego w Meksyku śp. Henryka von Eckardta, za pośrednictwem ambasadora w Stanach Zjednoczonych Jana von Bernstorffa, transatlantyckim kablem telegraficznym. Na jego nieszczęście kabel przebiegał przez Anglię, a Anglicy mieli w rękach niemiecką książkę kodów. Poinformowali o tym Amerykanów. Prezydent USA śp. Woodrow Wilson nie uwierzył w taką głupotę i bezczelność Niemców: sądził, że Anglicy podsuwają mu fałszywkę, by skłonić USA do przystąpienia do wojny. Tymczasem Zimmermann na konferencji prasowej zamiast zaprzeczyć – przyznał się do wysłania tego telegramu! USA wypowiedziały Niemcom wojnę. I dlatego alianci wygrali tę wojnę. Tak to z kłamstwami bywa...

ZOBACZ: Janusz Korwin-Mikke: Niewolnictwo???