Krzysztof Rutkowski

i

Autor: Katarzyna Zaremba Krzysztof Rutkowski

KRZYSZTOF RUTKOWSKI BLOG: 24 godziny z życia

2012-03-19 20:00

Wszystkim którzy myślą, że mam łatwą pracę obiecałem pokazać swój grafik. To jak pracuję nie jest w końcu tajemnicą. Wygląda to mniej więcej tak: 5-6 godzin snu, kilkanaście spotkań dziennie, tysiące kilometrów za kierownicą, życie między Łodzią, Mysłowicami, Warszawą i Wiedniem...

Jak wygląda "dzień" Krzysztofa Rutkowskiego? Wszystkim, którzy teraz mi zazdroszczą powiem, że to bardzo ciężka praca:

Godzina 6.00 - Pobudka. Dobrze jak jestem we własnym łóżku. Częściej to hotel (tym razem był to znany wam Trojak) robi za mój dom. Szybkie śniadanie, komputer, telefon... Wiem już wszystko. Ruszam w teren.

Około godziny 8.00 spotykam się z moimi ludźmi. Nasza baza na Śląsku to Mikołów. Przekazuje zadania, odbieram raporty. Nie ma czasu na pogaduchy. Muszę jechać do Wiednia... Chwilę później znów jestem za kierownicą.

Po drodze jest jeszcze Cieszyn. Tu mam pierwszy przystanek - spotkanie z klientem. Rozmowa, uścisk ręki... Jedziemy dalej.

600 kilometrów po Czeskich i Austriackich drogach mija całkiem sprawnie (oczywiście wszystko w przepisowym tempie). Do Wiednia docieram w sam raz na obiad, ale zjeść nie mogę. W pierwszej kolejności klient - jak zawsze to on ustawia mój grafik. A zatem kolejne spotkanie i czas na tradycyjny wiedeński posiłek.

Wybór z menu jest oczywisty: schweineschnitzel mit kartoffelsalat.

Czas nagli, trzeba wracać, na godzinę 18 mam być w Polsce.

Zgodnie z planem chwilę po 18.00 jestem w Cieszynie. Tym razem już bez przystanków. Jadę do Katowic gdzie spotykam się z Robertem Jałochą, żeby nagrać szybką "setkę" (krótką wypowiedź dla telewizji).

Godzina 20.00 - Miało być szybko, wyszło jak zwykle... Ruszam dalej w drogę do Warszawy. O 22.30 mam umówione spotkanie z klientem w sprawie skradzionego mercedesa GL. Na miejsce docieram w ostatniej chwili, nie lubię się spóźniać.

Przekazuje zebrane informacje, dokumenty - zrobiłem swoje.

Północ - KONIEC ZAJĘĆ. Trzeba choć chwilę odpocząć... Na przyjemności, spotkanie ze znajomymi nie miałem czasu. Może kolejnym razem.

PS. Ten dzień minął, po nim były kolejne. Praca, praca i jeszcze raz praca. Co zrobiłem dla siebie? Mogę się pochwalić, że teraz przynajmniej miło upływa mi czas za kierownicą. Z salonu w Koninie (oczywiście przy okazji spotkania z klientem) odebrałem Opla Insygnię...

>>> ZAPIS CZATU z Krzysztofem Rutkowskim