Michał Karnowski

i

Autor: Piotr Grzybowski

Michał Karnowski: Prezydent ponad głowami PiS i PO

2017-05-16 4:00

Michał Karnowski o referendum konstytucyjnym prezydenta Andrzeja Dudy.

"Super Express": - W rozmowie z panem dla tygodnika "wSieci" prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że referendum konstytucyjnego chciałby w okolicach 11 listopada przyszłego roku. Czy już każdy prezydent będzie chciał mieć swoje, własne przegrane referendum?

Michał Karnowski: - Niektórzy mieli jednak wygrane referenda. Jak pierwsze konstytucyjne czy wejścia Polski do UE...

- No, tam też nie było...

- Wiem, wiem. Referendum konstytucyjne miało niską frekwencję i dziś byłoby nieważne, a o wejściu Polski do UE trwało dwa dni. Nie czyniłbym z tego, co zrobił Bronisław Komorowski, reguły. Referendum bardzo pasuje do urzędu prezydenckiego, daje łączność powszechnym wyborem, który daje głowie państwa silny mandat.

- Nie przemknęło panu przez głowę, że może to przegrać?

- Przemknęło mi co innego. Pomyślałem, że teraz rozstrzygać się będzie, z jakiej pozycji Andrzej Duda wystartuje do walki o reelekcję. Gdyby wykazał się słomianym zapałem albo reakcja PiS byłaby chłodna, to byłoby to dla niego obciążenie. Jeżeli to dobrze rozegra, to bardzo go wzmocni.

- Nie wiem, jak będzie z zapałem prezydenta, ale reakcja PiS jest chłodna.

- I nie dziwię się.

- Dlaczego?

- Bo politycy wolą o takich sprawach decydować sami. Prezydent ustawił się tu ponad głowami PiS i PO, zwracając się do Polaków. Obecna konstytucja ma jednak wiele wad i kiedyś dyskusję na jej temat trzeba zacząć.

- Nie jest tak, że to referendum PiS zaszkodzi, odwracając uwagę od np. 500 plus, a wiążąc siły w dyskusjach ustrojowych? Wracając do dyskusji, czy PiS łamał poprzednią konstytucję, czy nie, a już chce kolejnej?

- Może być tak, że to jakoś zaszkodzi PiS. I w tym sensie jest to autonomiczna decyzja Andrzeja Dudy. W PiS jest jakaś obywatelskość, ale nie do przesady, wolą demokrację przedstawicielską. Czy to przytłumi inną dyskusję, którą mamy w PiS? Może tak, może nie. Czasami, kiedy patrzę na codzienność PiS, to myślę sobie, że dobrze by się stało dla tej partii, gdyby przykryć tę codzienność jakąś wyższą wartością.

- Nie myśli pan, że ta dyskusja na temat ustrojowy zamieni się w polityczną młóckę i plebiscyt "za PiS" albo "przeciwko PiS"? Bez wchodzenia w szczegóły?

- Powiem paradoksalnie, że to nie byłoby takie złe. Dyskusja o ustroju państwa jest polityczna z natury rzeczy. I chyba lepiej, żebyśmy się kłócili o to niż o to, czy na Krakowskim Przedmieściu mamy się bić. Lepsze te merytoryczne pytania: czy Senat ma istnieć, czy nie, czy prezydent ma mieć wzmocnioną pozycję. Dla PiS plebiscyt będzie dobrym rozwiązaniem, bo jego poparcie jest rozproszone, nie widać jego masowości.

- Jeżeli referendum się nie uda, to nie będzie go widać tym bardziej.

- Może tak być, ale do tej pory wszędzie tam, gdzie PiS mógł się odwołać do głosu Polaków, to jednak wygrywał.

- Na przykład?

- Choćby reforma edukacyjna. Ten sprzeciw wobec likwidacji gimnazjów był tak nadmuchany...

- No nie, sondaże pokazywały, że większość jest za likwidacją.

- Tak, ale w mediach był radykalny sprzeciw. I takie referendum w sprawie konstytucji może być przekłuciem balonu tej rzekomo powszechnej "antypisowskości".

- W sprawie likwidacji gimnazjów PiS mógł to zrobić, przegłosowując ustawę w Sejmie. W sprawie zmian w konstytucji nie może niczego. Ludzie pójdą, zagłosują, a prezydent i PiS rozłożą ręce i powiedzą: koniec, nie mamy większości? Ilu ludzi pójdzie na referendum, którego postulaty z góry nie mają szansy wejść w życie?

- To jest argument, ale przypomnijmy sobie, że debata o gimnazjach została przeprowadzona na długo przed dojściem PiS do władzy. Taka debata na temat konstytucji potrzebna jest na długo przed jej realną zmianą. To referendum jest szansą na to, żeby odbyła się ważna debata. Gdyby PiS chciał kiedyś zmiany bez referendum, to padłoby pytanie: co tak szybko, a gdzie debata?!

Zobacz: Piotr Ciszewski: Winne są wszystkie siły polityczne, które rządziły