Przypominają też, że setki tysięcy Polaków zostało przyjętych na Zachodzie w latach 80. A teraz chodzi o przyjęcie przez nas co najwyżej kilkunastu tysięcy uchodźców z Syrii. Przypominanie tych faktów red. Jastrzębowski nazywa "obrażaniem Polaków". Tymczasem zasada wzajemności jest podstawą harmonijnych relacji między ludźmi i społeczeństwami. Nawiasem mówiąc, Polska przyjęła w ostatnich latach ponad 80 tys. uchodźców z Czeczenii - bez żadnego patriotycznego krzyku i oburzenia. Według red. Jastrzębowskiego nie tylko "obrażam Polaków", ale lekceważę ich prawo do decydowania w sprawie uchodźców. Rzeczywiście, lepiej byłoby, gdyby polscy politycy wcześniej zadeklarowali gotowość przyjęcia większej liczby uchodźców niż początkowe 2 tys. Mam nadzieję, że to nastąpi. Trzeba jednak przypomnieć, że prezydent Lech Kaczyński podpisał w 2007 r. traktat lizboński. Na jego mocy decyzje w tej sprawie mogą podlegać głosowaniu w UE. Przemilczając ten fakt, red. Jastrzębowski wprowadza czytelników w błąd. Nie stroni też od insynuacji, przypisując jakieś ciemne motywy (np. "pogłaskanie wywiadem w jakiejś tam niemieckiej gazetce") ludziom, dla których zasada wzajemności i uczestnictwo Polski w UE coś znaczą. Gra też słowem "muzułmanin", choć wśród uchodźców z Syrii są ludzie różnych wyznań. Obraz Polski w krajach UE to nie tylko sprawa naszego samopoczucia, ale naszych żywotnych interesów. Potrzebujemy ich poparcia np. w sprawach bezpieczeństwa Polski - aby część wojsk NATO została zlokalizowana na naszym terytorium. Potrzebujemy również, aby móc odgrywać adwokata Ukrainy. Jest wiele spraw, w których moralny i polityczny kapitał Polski w UE będzie potrzebny. Pseudopatriotyzm prezentowany m.in. przez red. Jastrzębowskiego osłabia te możliwości. Patriotyzm polega czasem na tym, że mówi się własnemu społeczeństwu rzeczy, które nie wszystkim się podobają.
Zobacz: Paweł Kukiz: Uchodźcy już tutaj są