Zbigniew Jagiełło

i

Autor: Piotr Grzybowski Zbigniew Jagiełło

Zbigniew Jagiełło: Pieniądze z OFE wzbogacą Polaków

2017-10-24 4:00

Hubert Biskupski w rozmowie ze Zbigniewem Jagiełło, prezesem PKO BP.

"Super Express": - Panie prezesie, jak się udała wizyta w USA i jaki był jej cel?

Zbigniew Jagiełło: - Corocznie w październiku w Waszyngtonie odbywa się sesja spotkań Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i prywatnych instytucji ze świata finansów. To okazja aby porozmawiać o stanie światowej gospodarki, sytuacji finansowej poszczególnych państw czy też wyzwań regulacyjnych w sektorze finansowym, których obecnie nie brakuje. Wszyscy szukają odpowiedzi, co się wydarzy w gospodarce w najbliższych dwunastu miesiącach.

- I jakie wnioski płyną z pana rozmów i obserwacji?

- Jest dużo optymizmu wspieranego przez bardzo dobre informacje ekonomiczne. Zdecydowana większość gospodarek, a analizowano prawie sto osiemdziesiąt krajów,  osiąga w tym roku najlepsze wyniki ekonomiczne w ciągu ostatnich lat. Polskie dane ekonomiczne z ostatnich miesięcy są również świetne.

- Czytelnik „Super Expressu”, uznaje ze nie należy się martwić, gdy jest źle, bo wcześniej, czy później nastąpi poprawa, ale należy się niepokoić, gdy jest dobrze, bo to się skończy.

- No właśnie, w Waszyngtonie w kuluarach można było usłyszeć, że 10 lat temu, w 2007 roku, podczas spotkania, które nomen omen odbywało się w Atenach, panował podobny optymizm. Wiadomo, co się później wydarzyło...

- Gdzie zatem można wypatrywać zagrożeń?

- Przede wszystkim trzeba patrzeć na dwie największe gospodarki świata – chińską i amerykańską. Jeżeli one nie mają problemów to kryzys nie jest światowy. Gospodarka chińska spowalnia każdego roku swój wzrost gospodarczy. Analitycy wieszczą jej tak zwane „twarde lądowanie”, czyli gwałtowny, niekontrolowany spadek tempa wzrostu, co może spowodować różnego rodzaju napięcia w systemie finansowym na przykład  poprzez niespłacanie zaciąganych długów przez chińskie firmy.

Z kolei w przypadku Stanów Zjednoczonych, stawiane są pytania kiedy skończy się hossa na amerykańskiej giełdzie, jak bardzo przewartościowane są amerykańskie spółki technologiczne i jakie skutki spowoduje podwyższanie stóp procentowych przez Rezerwę Federalną.

Banki centralne finansują zadłużanie się państw i firm poprzez wieloletnie pompowanie w gospodarkę wielkich tanich pieniędzy. Tolerują zadłużanie się ponad miarę i ekstremalnie niskie stopy procentowe. Pojawia się pytanie, co dalej? Ci, którzy posiadają walutę światową (dolar amerykański) czy też jej namiastki (euro, chiński renminbi), do tej pory robili to bez konsekwencji dla własnych krajów. Czy tak będzie dalej?

- To są zagrożenia makroekonomiczne. A czy rozmawialiście o tych społecznych, o trendach, czy też mega trendach?

- Automatyzacja, digitalizacja i sztuczna inteligencja będą miały bardzo istotny wpływ na rynek pracy, to główne przesłanie z tego szczytu. Prezes Banku Światowego mówił, że w ciągu najbliższych kilku lat, z powodu wspomnianych procesów pracę straci 5 mln osób. Ich miejsca pracy zastąpią roboty. I apelował, by więcej pieniędzy i wysiłku przeznaczać na edukację, bo oczywiście będą znikać te miejsca pracy, które są łatwe do automatyzacji, czyli prace mniej złożone, wymagające mniejszych kwalifikacji i mniejszej wiedzy.

- Te procesy, o których pan mówi, wcześniej czy później obejmą Polskę. Pewnie nie dziś, nie jutro – mamy w tej chwili rekordowo niskie bezrobocie i rynek pracownika - ale to jest nieuchronne. Czy jesteśmy na to przygotowani?

- Paradoksalnie znaleźliśmy się w ostatnich miesiącach w dość dziwnej sytuacji. Głównym wyzwaniem przedsiębiorców w Polsce jest obecnie brak ludzi do pracy. Mamy najniższe bezrobocie w naszej historii. Imigracja pracowników z Ukrainy i Białorusi nie zapełnia tej luki. Nie jesteśmy natomiast gotowi kapitałowo, technologicznie i intelektualnie na zapełnienie tej luki poprzez automatyzację. Będzie to nas kosztować osłabienie możliwego do osiągnięcia wyższego tempa wzrostu PKB.

- Panie prezesie, sporo ciepłych słów powiedział pan o naszej gospodarce. A czy nie martwi pana, że w okresie wzrostu gospodarczego, kiedy mamy więcej pieniędzy wydajemy je na konsumpcję zamiast oszczędzać? I to dotyczy zarówno całego państwa, jak i zwykłego Kowalskiego.

- Zawodowo tematem oszczędzania zajmuję się od 1995 roku. I ciągle słyszę, że za mało oszczędzamy, za mało oszczędzamy...

- Mówi o tym choćby wicepremier Morawiecki, który przekonuje, że samą konsumpcją nie zbuduje się bogatego państwa.

- Chciałem jedynie podkreślić, że nie jest to temat nowy. Powiem więcej, już Henryk Gruber, twórca wielkości PKO w okresie międzywojennym, dostrzegł potrzebę oszczędzania i tego, o czym mówi Mateusz Morawiecki.

Warto jednak zauważyć, że po 123 latach zaborów, wojen światowych  i 50-ciu latach komunizmu praktycznie zostaliśmy pozbawieni majątku. Dopiero w tej nowej, niepodległej Rzeczypospolitej zaczęliśmy się bogacić. Ale jednocześnie doskwierał nam dotkliwy głód wcześniej niedostępnych dóbr materialnych. Teraz, gdy ten głód nasyciliśmy, należy się zastanowić, jak nakłonić Polaków do oszczędzania. I myślę, że dużą rolę mogą tu odegrać Pracownicze Plany Kapitałowe, jeden z elementów planu Morawieckiego. Przy niewielkim bezrobociu,  konkurowanie o pracowników będzie odbywało się poprzez stwarzanie atrakcyjniejszych miejsc pracy, a PPK są właśnie takim elementem. Chciałbym aby ten program wystartował jak najszybciej i aby z niego skorzystały miliony Polaków.

- Skoro już rozmawiamy o oszczędzaniu, to zapytam, czy lepszym rozwiązaniem byłoby przekazanie zgromadzonych w OFE środków na IKZE, czy też przetransferowanie ich w całości do ZUS?

- W moim przekonaniu lepszym rozwiązaniem jest utrzymanie tych pieniędzy na rynku kapitałowym i jednoczesne przesunięcie ich do III Filara, czyli do IKZE czy IKE. W tym kierunku idzie właśnie propozycja wicepremiera Morawieckiego poparta przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Takie rozwiązanie poprawi postrzeganie państwa polskiego, wzmocni zamożność Polaków i przyczyni się do rozwoju gospodarki, bo te pieniądze zostaną zainwestowane w polskie firmy.

- Panie prezesie, jaki wynik osiągnie w tym roku PKO BP?

- Po pierwsze, rok jeszcze trwa. Po drugie, po zakończeniu roku sporządzimy raport finansowy, który zostanie sprawdzony przez firmy audytorskie. Oficjalny wynik banku poznamy zatem w marcu 2018 roku.

- Ale na podstawie danych za trzy pierwsze kwartały możemy pokusić się o prognozę.

- Analitycy finansowi, a naszym bankiem zajmuje się ich ponad dwudziestu, oczekują, że będzie to zysk powyżej 3 mld zł. Dodam tylko, że za mojej kadencji wyniki banku były zawsze w bliskich okolicach konsensusu przewidywań analityków.

- Jak pan ocenia najnowszy prezydencki projekt ustawy dla, nazwijmy to, frankowiczów, który zakłada istotne zmiany w funkcjonowaniu Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, pomija natomiast nie tylko przewalutowanie po kursie z dnia zaciągnięcia kredytów ale nawet zwrot spreadów?

- Bardzo pozytywnie oceniam projekt tworzenia funduszy, które posłużą do częściowe konwersji kredytów walutowych na kredyty w polskich złotych. Projekt ustawy powinien być teraz sprawnie przeprowadzony przez parlament, a następnie minister finansów i KNF powinni wydać techniczne zarządzenia dotyczące sposobu tworzenia tego typu funduszy. To nam pozwoli w ciągu pięciu lat zamknąć, a na pewno znacząco ograniczyć, problem z kredytami walutowymi.

- Jakie kwoty przeznaczą banki na tę przyspieszoną konwersję?

- Dokładne liczby będzie można podać dopiero po przyjęciu ustawy i szczegółowych rozporządzeń. Chciałbym, żeby były to kwoty, które nie wpłyną na ograniczenie kredytowania polskiej gospodarki przez banki.

- W jednym z wywiadów powiedział pan, że w przyszłości możemy mieć problem z kredytami złotowymi o zmiennej stopie oprocentowania, które wynoszą ok. 200 mld zł. Dzisiaj oprocentowanie kredytów jest niskie, ale już pojawiają się zapowiedzi podniesienia w przyszłym roku stóp procentowych. Kiedy zatem pojawią się u nas kredyty ze stałą stopą procentową?

- Polski system finansowy nie jest samotną wyspą, jest uzależniony od tego, co dzieje się na świecie. Widzimy, że banki centralne rozpoczynają podwyżkę stóp procentowych. Pierwsza była amerykańska Rezerwa Federalna, który obejmuje największy system finansowy na świecie. W ślad za nim ruszają kolejne banki centralne.

Biorąc pod uwagę, że nigdy w naszej historii nie mieliśmy tak dużego wolumenu kredytów złotowych opartych o zmienną stopę i nigdy nie przeżyliśmy gwałtownego wzrostu stóp, a dodatkowo przez ostatnie 20 lat przyzwyczailiśmy się do stóp, które sukcesywnie spadały, powinniśmy poważnie przemyśleć tę sprawę. Warto spojrzeć na systemy krajów bardziej od nas zaawansowanych, w których z powodzeniem funkcjonuje kredyt oparty o stałą stopę, a następnie wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

Od dłuższego czasu podnoszę ten problem i namawiam, żeby wprowadzić system, który zachęcałby banki do udzielania kredytów opartych o stałą stopą procentową, a klientów – aby chętniej wybierali te produkty.

- Czy repolonizacja banku Pekao SA i przejście tej instytucji do zasobów skarbu państwa wymusiło na was zmianę strategii?

- Po pierwsze, należałem do tych osób, które mówiły, że należy zwiększać udział polskiego kapitału w sektorze bankowym i dobrze, że to się dzieje. Po drugie, konkurowaliśmy z bankiem Pekao SA i tę konkurencję wygraliśmy. W tej chwili różnica pomiędzy nami, jeśli chodzi o wielkość mierzoną wskaźnikiem sumy bilansowej, wynosi ponad 100 mld zł. Czyli Pekao SA nie jest dla nas bezpośrednim konkurentem. Jeśli chodzi o rozmiary, to my jesteśmy ligę wyżej. Nie oznacza to, że spoczywamy na laurach. Nasz bank, poza wzrostem wielkości, dokonał bardzo dużych inwestycji w nowoczesne rozwiązania. Jesteśmy technologicznym liderem i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wprowadziliśmy karty zbliżeniowe, uruchomiliśmy system płatności mobilnych Blik oparty na wykorzystaniu telefonów komórkowych, zainwestowaliśmy w start-up fintechowy ZenCard, który zmieni sposób funkcjonowania systemów lojalnościowych w Polsce. Codziennie wspieramy rozwój Polski i Polaków.

POLECAMY:

Marszałek Senatu do rezydentów: „Nie myślcie o pieniądzach”

Piotr T. ekspert od wizerunku może trafić do aresztu. Jest wniosek

Marta Kaczyńska: Osiągnięcia PiS doceniane przez elity finansowe