ZAMACHOWIEC chciał zabić Jarosława KACZYŃSKIEGO? Zobacz, co Brunon K. pisał o SMOLEŃSKU

2012-11-21 16:49

Historia Brunona K. to dowód na to, że w sieci nie da się zostać anonimowym. Każdy wpis na forach zostawia ślad, a niedoszły zamachowiec bardzo chętnie zwierzał się internetowej społeczności. Dlatego prokuratura już teraz sporo wie o przesłankach planowanego przez 45-latka ataku terrorystycznego. Okazuje się, że wykładowca krytykuje nie tylko ekipę rządząca - w ostrych słowach komentował też polityków opozycji. "Moralna odpowiedzialność za wypadek ciąży na Jarosławie, a nie na Lechu" - pisał na jednym z forów po katastrofie smoleńskiej.

Po katastrofie prezydenckiego samolotu Brunon K. chętnie dzielił się na forach swoją opinią na temat tragedii z 10 kwietnia. To jeden z wpisów, do którego dotarła wp.pl: " Pisałem to kilka razy i napiszę jeszcze raz. Putin zaprosił Tuska. Jarosław zawrzał i kazał Lechowi storpedować wyjazd, czyli jak to w zwyczaju Jacka i Placka podłożyć nogę. Ponieważ się nie udało, kazał mu 10 kwietnia polecieć za wszelką cenę do Smoleńska. Niestety zdarzył się wypadek. A dalej sama perfidia - czyli jak najszybsze ściągnięcie zwłok brata, zrobienie z niego bochatera narodowego (to 'ch" to celowo), przypisanie sobie 'dobrych' cech brata i próba, na szczęście nieudana, zostania prezydentem (wcześniej oczywiście podział na patriotów i nie patriotów). To tak w skrócie. W jednym jednak poseł
(Palikot - przyp. red.) się myli. Moralna odpowiedzialność za wypadek ciąży na Jarosławie, a nie na Lechu".
Nie krył również oburzenia po decyzji o pochówku pary prezydenckiej na Wawelu."W wymiarze ludzkim jest to ogromna tragedia, ale niech to nie przesłania oczywistego faktu, że Lech Kaczyński był (żeby nie być zbyt ostrym wobec zmarłego) przeciętnym prezydentem. Nie wiedziałem, że wystarczy zginąć w wypadku, żeby zostać pochowanym na Wawelu. Mimo współczucia dla rodziny prezydenta, to jednak gruba przesada" - pisał 13 kwietnia 2010 roku.
Inną ofiarę katastrofy z PiS nazwał "wyjątkowo wrednym i perfidnym człowiekiem". "Jeśli istnieje coś takiego jak piekło to mam nadzieję, że właśnie tam jest" - deklarował.

Okazuje się, że internetową twórczością Brunon K. zajmował się głównie na uczelni. To z komputera na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie robił niemal wszystkie wpisy. Prawdopodobnie pisał w przerwach między prowadzonymi zajęciami.

Oprócz politycznych komentarzy, 45-latek lubił też dzielić się w sieci prywatnym życie. Jak pisze wp.pl, z forów można dowiedzieć się np. ile zarabiał, kiedy ostatnio dostał podwyżkę, jak oceniał swoje życie erotyczne, jakich samochodów nie lubił, w co inwestował oszczędności i którym sportowcom kibicował.

CZYTAJ WIĘCEJ: Zamach na polskie władze

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki