Do pracy leci 20 tysięcy kilometrów

2009-02-05 15:45

Ten facet ma naprawdę nerwy ze stali! Właściciel winiarni Nigel Greening (53 l.), żeby dostać się do pracy ze swojego domu w Anglii na plantację w Nowej Zelandii, leci prawie 20 tys. km. Tam i z powrotem od ponad dwudziestu lat!

Każdy normalny człowiek miałby dość, ale nie Nigel. Co najmniej raz w tygodniu mężczyzna wstaje wczesnym rankiem i wyrusza w podróż. Najpierw zasiada za kierownicą swojego samochodu i pokonuje trasę z domu w hrabstwie Devon na lotnisko Heathrow w Londynie. Tam łapie samolot do Singapuru, gdzie przesiada się na pokład maszyny lecącej do Sydney. Stamtąd leci do Nowej Zelandii, a z lotniska odbiera go kolega z pracy i jadą na położoną kilkadziesiąt kilometrów dalej plantację. Dopiero tam Nigel jest u celu.

Choć trudno w to uwierzyć, taka podróż trwa aż 38 godzin! Nigel mówi jednak, że nigdy nie czuł się po niej zmęczony i zawsze ochoczo wsiada na pokład samolotu. Jedynym problemem dla winiarza stały się rosnące koszty transportu. Ceny biletów wzrosły w ciągu roku o kilkadziesiąt funtów, dlatego też rekordzista rozważa przeniesienie rodziny do Nowej Zelandii.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki