Borys Budka

i

Autor: Marek Zieliński

Borys Budka dla SE: Nie zdziwię się, jeśli to prawda

2018-08-22 11:04

Jednak politykom PiS, jeśli faktycznie uważają, że artykuł jest nieprawdziwy, zostaje droga sądowa - powiedział w wywiadzie dla Super Expressu wiceprzewodniczący PO, Borys Budka. 

„Super Express”: – Według „Gazety Wyborczej” osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością pół roku przed wybuchem afery taśmowej wiedziały o tym, że politycy zostali nagrani w restauracji Sowa i Przyjaciele…
Borys Budka: – Nie zdziwiłbym się, gdyby informacje podane przez „Gazetę Wyborczą” się potwierdziły.
Dlaczego?
– Chyba dla nikogo nie ulega wątpliwości, że na rozpętaniu afery taśmowej najbardziej zyskała partia Jarosława Kaczyńskiego. Afera taśmowa była tematem kampanii prezydenckiej wygranej przez Andrzeja Dudę oraz kampanii parlamentarnej wygranej przez Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego nie byłoby dziwne, gdyby okazało się, że ktoś z PiS w tej aferze brał udział. Ubolewam przy tym, że nie ma dziś w Polsce niezależnej prokuratury, która zechciałaby wyjaśnić to, w jaki sposób doszło do tej pseudoafery.
Pseudoafery? To nie podsłuchujący przy ośmiorniczkach mówili o ch… d… kamieni kupie itd.
– Owszem, niektóre wypowiedzi były niepotrzebne i nielicujące z godnością polityka. Ale nagrani politycy nie popełnili żadnego przestępstwa. A ich rozmowy zostały nagrane i w sposób niecny upublicznione. Zresztą proszę zwrócić uwagę na fakt, że jedynymi osobami skazanymi w tej sprawie byli nie uczestnicy rozmów, ale ci, którzy je nagrywali.

– Mówi pan, że beneficjentem afery był PiS. Ale czy nie jest trochę tak, że przegraliście na własne życzenie – zbyt późno karząc polityków nagranych na taśmach?
– Największym błędem Donalda Tuska było to, że pozwolono na wmówienie ludziom, że mamy do czynienia z jakąś wielką aferą. Tymczasem żadnej afery nie było. A jedynym przestępstwem było bezprawne nagranie ludzi.
Wróćmy do artykułu. Przedstawiciele PiS zaprzeczają i zarzucają autorowi, że opiera się na anonimowych źródłach?
– Bardzo cenię warsztat Wojciecha Czuchnowskiego. Jednak politykom PiS, jeśli faktycznie uważają, że artykuł jest nieprawdziwy, zostaje droga sądowa. Jeśli nie wytoczą procesu, będzie to oznaczało, że przyznają się do winy, a „Gazeta Wyborcza” napisała prawdę.