Jak bardzo pandemia wpłynęła na zdrowie psychiczne Polaków? Jak sobie radzić z depresją? Psychiatra radzi.

2021-03-09 7:00

W tym tygodniu mija rok od wprowadzenia pierwszego lockdownu. Jak wpłynął on na zdrowie psychiczne Polaków? Czy sami możemy poradzić sobie ze stanami depresyjnymi? Na najbardziej nurtujące nas pytania odpowiada psychiatra prof. Andrzej Kokoszka z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

„Super Express”: - Koronawirus to nie tylko plaga ciała, ale i dla umysłu. Ostatnie badania PAN mówią, że 40 proc. Polaków ma objawy depresji. To dwukrotny wzrost na przestrzeni dwóch ostatnich lat. Z czego to wynika?

Prof. Andrzej Kokosza: – Akurat tego badania nie znam. Należy jednak położyć mocny nacisk na rozróżnienie objawów depresyjnych i rozpoznania choroby, jaką jest depresja kliniczna. Generalnie depresja jest rzadka w Polsce. Wyniki wysokiej klasy badania epidemiologicznego wskazują, że jedynie 3 proc. polskiego społeczeństwa przechodzi w trakcie życia pełen epizod depresyjny. Co nie oznacza, że należy bagatelizować objawy depresyjne, do których powstanie koronawirus niewątpliwie się przyczynił. To zresztą dość oczywiste, że takie objawy występują.

– Dlaczego to oczywiste?

– W pierwszej kolejności objawów depresyjnych mamy smutek. Jest naturalną reakcją na zachodzące niekorzystne wydarzenia. Zamknięcie, zmiana porządku świata, informacje o śmierci... Powodów jest dużo. Jednak różnica pomiędzy smutkiem a depresją kliniczną polega na tym, że smutek może nam nawet pomóc. Jest on dla nas sygnałem, że jesteśmy w trudnej sytuacji, że którą trzeba zmienić, albo się do niej dostosujemy. Zdrowa osoba będzie szukała sposobów, by zmienić swoje położenie emocjonalne. Okazując smutek wysyłamy też informację dla otoczenia, że potrzebujemy wsparcia. Dlatego okazywanie smutku umacnia więzi międzyludzkie. Niestety teraz żyjemy ograniczenia kontaktów towarzyskich i rodzinnych, co zmniejsza szanse na otrzymanie pomocy w radzeniu sobie ze smutkiem, przez co może on nasilać się do poziomu zaburzeń adaptacyjnych – jest to jednostka chorobowa, w której objawy depresyjne i lękowe utrudniają funkcjonowanie, ale nie spełniają kryteriów ani depresji, ani zaburzeń lękowych.

– Może trzeba wprowadzić nową jednostkę diagnostyczną, jak „syndrom roku 2020”?

– Wpierw musimy poczekać na dane, by móc zrozumieć zmiany, jakie zaszły. Jednak wiemy, że problemy psychologiczne związane covidem się zmieniają. Na początku pandemii, wiele osób odczuwało nadmierny lęk przed covidem, przeceniając ryzyko śmierci bądź poważnych powikłań. W tej chwili dominuje inny problem. Problem długotrwałego stresu, jaki wywołuje izolacja, szczególnie u starszych osób i niewiedza o tym, kiedy problemy związane z covidem się skończą i kiedy do naszego życia z powrotem zawita poczucie bezpieczeństwa. U wrażliwych osób kwarantanna może wywołać nawet wywołać zespół stresu pourazowego. Wskazują na to wynik badań dotyczących epidemii SARS, w tych krajach, których ona występowała. Ta przedłużająca się niepewność jutra wywołuje coraz większe poczucie braku kontroli nad sytuacją. Dla osób, które myślą w kategoriach czarno-białych, albo pełna kontrola, albo jej brak, aktualna sytuacja jest bardzo stresująca. Znacznie lepiej znoszą ją osoby, które zdają sobie sprawę, że bardzo rzadko można mieć pełną kontrolę i tylko z pewnym prawdopodobieństwem możemy decydować o swym losie. Te osoby łatwiej się zaadaptują.

– Adaptacja do obecnej sytuacji, to chyba jak adaptacja do chaosu. Przecież rząd mówi trzy różne rzeczy dziennie!

– Dokładnie. Rozmawiałem z osobą w wieku 88 lat, która jako mała dziewczynka przeżyła II wojnę światową w Gettcie. Opisując jak bardzo trudno jest jej znosić trwający niemal rok „areszt domowy”, powiedziała że wtedy mogła bawić się z koleżankami na podwórku, a teraz nie może wychodzić z domu.

– Jak ta pani sobie teraz radzi?

– Skoro zaadaptowała się do życia w zagrożeniu wojennym, to też adaptuje się do życia w zagrożeniu covidowym, które obecnie po zaszczepieniu się znacznie się w jej przypadku zmniejszyło i miejmy nadzieję że dla wielu innych osób starszych życie znacznie się teraz poprawi. Jednak te osoby mają za sobą niemal rok kwarantanny. Główne czynniki związane ze stresem podczas kwarantanny to czas, z którym nie ma się co zrobić. Starsi ludzie musieli pochować się w domach. Wiedzieli że dla nich ryzyko infekcji i powikłań jest duże. Stąd niemal cały rok żyli w stresie i niepewności. Na to nakłada się frustracja i niemoc wynikającą z nudy. Bo przecież koronawirus zmienił styl życia wielu seniorów. Uniemożliwił im kontakty sąsiedzkie, chodzenie do sklepu, na mszę, na bazar. Nie czują się dobrze, również, choć paradoksalnie osoby, o które troszczy się rodzina i bliscy, którzy robi zakupy, płacą rachunki, pomagają w wszelkich problemach życia codziennego. Seniorzy czują się wtedy zdani na łaskę innych, niesamodzielni. Te wyjątkowo przykre doświadczenia powodują, że dla wielu z nich życie ogranicza się do oglądania telewizora, a tam ciągle covid i niedobre informacje.

– Czy samotny senior może w jakiś sposób pomóc sam sobie?

– W tym przeszkadzają ograniczone zasoby. Emerytury w naszym kraju nie pozwalają większości osób w naszym kraju „poszaleć”. To źle, bo znajdując się w lekkim dołku, właśnie satysfakcja jest najlepszym sposobem na poprawę samopoczucia. Wspomniana 88-letnia pani, tak łaknęła tego kontaktu, że wbrew rozsądkowi, poszła w końcu na wizytę do fryzjerki damskiej po wielu miesiącach samotnego życia.

– To chyba kolejny problem – jak nie mamy gdzie i do kogo wyjść, zaniedbujemy swój wygląd i w związku z tym, czujemy się gorzej, czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

– Obraz własnego ciała, czyli wygląd ma istotne znacznie poczucia własnej wartości i samopoczucia w każdym wieku. Dlatego bardzo ważna jest aktywność fizyczna. Jeśli chodzi o objawy depresyjne, to 30 min wysiłku angażującego liczne grupy mięśni, np. szybki marsz, czy nordic-walking, obniżają nasilenie objawów depresyjnych w podobnym stopniu jak psychoterapia. Na to są dowody naukowe.. Przewlekły stres często powoduje nawroty lub nasilenie różnego rodzaju dolegliwości somatycznych – bólów kręgosłupa, szyi, głowy, dolegliwości przewodu pokarmowego...

– Ale to też jest zaniedbywane. Przecież w tej chwili obawiamy się wychodzić na jakiekolwiek konsultacje do specjalistów, żeby się nie zarazić.

– Faktycznie. Pójście do ambulatorium jest związane z bardzo dużym ryzykiem, że się zainfekujemy. Wiele osób cierpi więc podwójnie. Stres przekłada się na zaostrzenie dolegliwości somatycznych, a jednocześnie jest błędne koło lęków i objawów, bo przecież nie pójdzie się do lekarza, bo boimy się zainfekować.

– Nawarstwiło się nam tych problemów Możemy je podsumować i powiedzieć, co robić, żeby nasze życie nie wymknęło się spod własnej kontroli?

– Najwięcej zależy od naszej osobowości i od stylu życia jaki prowadzimy. Te niestety nie zmieniają się tak łatwo. Pamiętajmy jednak, że zaufanie do siebie i świata determinuje to, jak podejdziemy do problemów spowodowanych pandemią. Jeśli cierpimy z tego powodu, to zastanówmy się, jaki mamy wpływ na nasze cierpienie, czy nie nadajemy uciążliwościom życia w pandemii znaczenia, które jest destrukcyjne dla naszego samopoczucia. Cierpiąc nie radzimy sobie lepiej z wyzwaniami, jakie niesie życie. Zastanówmy się więc nad tym, co w związku z tą sytuacją mogę zmienić w sobie, w swoim sposobie myślenie, odczuwania i zachowanie, aby lepiej tę tolerować aktualną sytuacje, a w szczególności trudną do przewidzenia najbliższą i dalszą przyszłość oraz ograniczony wpływ na zmniejszenie ryzyka infekcji i innych niekorzystnych wydarzeń. Podobnie ważne jest planowanie i systematyczne podejmowanie działań, które w przeszłości sprawiały nam satysfakcję – ona jest najlepszym naturalnym środkiem przeciwdepresyjnym i źródłem dobrego samopoczucia. Nawet jeśli nie mamy na to ochoty, to warto wrócić do niech. Wyniki badań objawów depresyjnych wskazują, że po około dwóch tygodniach takich działań u większości osób nastrój ulega poprawie. Każdy sam najlepiej wie co mu sprawia przyjemność i satysfakcję.

Rozmawiał Daniel Arciszewski