Grożą mi każdego dnia
„Super Express”: – Rolnicy nie odpuszczają. Kontynuują swój protest ws. piątki dla zwierząt. Dodatkowo krytykują objęcia przez pana resortu rolnictwa. Twierdzą, że nadal pozostaje pan głuchy na ich prośby o zmiany w kontrowersyjnej ustawie. Zamierza pan w końcu z nimi porozmawiać?
Grzegorz Puda: – Nie tylko zamierzam, ale rozmawiam.
– Przedstawiciele organizacji rolniczych mówią, że z panem nie rozmawiali. Jaka jest prawda?
– Ulica nie jest miejscem do prowadzenia dialogu. Problem w tym, że te środowiska, o których wcześniej wspomniałem, wcale nie chcą rozmawiać.
– Skoro twierdzi pan, że nie chcą, to jak pan z nimi rozmawiał?
– Rządowi stawia się ultimatum „wszystko albo nic”. To raczej nie jest droga do kompromisu i – jak na razie – sytuacja, w jakiej jestem stawiany, wygląda podobnie jak np. u piłkarza, którego oskarża się o przegrany mecz jeszcze przed początkowym gwizdkiem sędziego.
– Rozumie pan w ogóle krytykę ze strony rolników pod swoim adresem?
– To dziwne pytanie. Czy rozumiem niechęć? Mam raczej świadomość, z czego ona wynika.
– A z czego? Pana zdaniem nie jest uzasadniona?
– Niektóre środowiska, szczególnie te związane z przemysłem futerkowym rozpętały pewnego rodzaju histerię.
– Protestują nie tylko „futrzarze”, ale cały sektor rolnictwa.
– Rozumiem, że każda zmiana budzi mniej lub bardziej uzasadnione obawy. Moim zadaniem jest szukanie kompromisu, co staram się robić.
– Czyli?
– Popierałem poprawki do ustawy o ochronie zwierząt i jestem zadowolony, że Senat je przyjął. Powstało nawet coś w rodzaju KOD-u pod dowództwem pana Michała Kołodziejczaka, który, jak słyszałem, żąda nawet miejsca w rządzie.
– Zmienia pan temat. Poza panem Kołodziejczakiem protestują także inni.
– Nie jestem tym zaskoczony, bo przedsiębiorcy związani z hodowlą zwierząt na futra zapowiadali inwestowanie w protesty. Rozpowszechniane są kłamstwa i manipulacje również na mój temat. Hejt i groźby to już właściwie codzienność.
– Jest pan politykiem. To dość logiczne, że odpowiada pan za swoje decyzje.
– Owszem. Jestem politykiem i muszę się uodpornić. Jeszcze kilka lat temu, kiedy PiS zapowiadał chęć wprowadzenia takiej ustawy i zanim pojawiły się pseudoekologiczne szalone ideologie, troska o humanitarne traktowanie zwierząt połączyłaby wszystkich, zwłaszcza chrześcijan, bez względu na poglądy polityczne. Święty Jan Paweł II przypominał, że w stosunku do zwierząt jesteśmy poddani nie tylko prawom biologicznym, lecz także moralnym, których nie można bezkarnie przekraczać. Dziś mam wrażenie, że niektórzy oddają pole w tej kwestii jedynie środowiskom lewicowym. To wielki błąd. Zawsze też powtarzałem, że nikt lepiej nie rozumie przyrody, natury jak rolnicy i jestem pewien, że większość z nich nigdy by się nie zgodziła na taki rodzaj działalności, w którym męczy się zwierzęta. Ostatnie badanie wykazało, że ponad połowa społeczeństwa popiera Piątkę dla zwierząt, w tym również ponad połowa mieszkańców wsi i aż 54 proc. wyborców PSL. 70 proc. zdecydowanie popiera zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Jest więc oczywiste, że opór jest ze strony przede wszystkim tych, którzy tracą zyski. To oczywiste i dlatego ustawa przewiduje odszkodowania.
– Jednak rolnicy, o których rozmawiamy, uznali, że pan im nie sprzyja. Czepiają się?
– Tak jak wspomniałem, są środowiska, którym zależy na rozpowszechnianiu takiej opinii. Przecież nikt mnie nie pytał chociażby o to, czy lubię wieś. Zwyczajnie uznano, że niechęć do drastycznych metod uboju jest równoważna niechęci do wsi. Czyli zdaniem twórcy tej opinii wieś równa się z chęcią drastycznego uboju zwierząt? To dziwne, że nikt tego braku logiki nie zauważa. Wieś od lat żyje w symbiozie z naturą. Rolnicy to w większości ludzie z pasją do swojej pracy. Są rodzinni, kochają tradycje, są bardzo patriotyczni. Chcą być szanowani i traktowani godnie. Ludzie z miast, mam wrażenie, zapomnieli, że mleko nie bierze się z kartonu. Marzą o zdrowym, ekologicznym jedzeniu. A kto to dla nich wypracuje? Pani, która w europarlamencie wykrzykuje coś o gwałceniu krów?
– Czy pana poprzednik Jan Krzysztof Ardanowski przekazał panu jakieś sugestię dotyczące tego, jak kierować sektorem rolnym?
– Rozmawialiśmy.
– Co panu powiedział?
– Minister Ardanowski przekazał mi swoje uwagi oraz informacje na temat problemów, jakie uważa za ważne. Przyznaję, że z wieloma jego poglądami na problemy wsi się zgadzam, chociażby z potrzebą likwidacji różnic społecznych między miastem a wsią, czy wyrównaniem dopłat bezpośrednich. Jeżeli ktoś liczy na to, że będę go teraz atakować, to niestety bardzo się rozczaruje.
– A nie będzie pan?
– Szanuję pracę ministra Ardanowskiego.
Rozmawiała Sandra Skibniewska