Na uwagę, że Jarosław Kaczyński musi pilnować w rządzie przede wszystkim Ziobry, Girzyński przyznał, że to oczywiste. „Jestem trochę rozczarowany jego obecnością w rządzie, ale w koalicji niejedną rzecz trzeba znieść. Wolałbym, żeby na jego miejsce przyszła Małgorzata Wasserman. Natomiast w koalicji ponosi się pewne koszty funkcjonowania większości parlamentarnej i to jest ten ewidentny koszt” - przekonywał.
Girzyński przyznał, że do tej pory prezes PiS kierował rządem z tylnego siedzenia, a teraz, jak przekonywał, „będzie nim kierował z bocznego siedzenia”. Nie ukrywał też, że stawia to Mateusza Morawieckiego w trudniejszej sytuacji. „Dla premiera to sytuacja mniej komfortowa na posiedzeniach rządu, zakładając, że Jarosław Kaczyński będzie na te posiedzenia przychodził” - zauważył. Ocenił jednak, że samodzielności prezesowi Rady Ministrów nie zabraknie.
„Pan premier do tej pory w wielu dziedzinach miał i nadal będzie miać 100 proc. samodzielności w podejmowaniu decyzji. Jest architektem wszystkich działań dotyczących finansów i ekonomii funkcjonowania państwa. W tej sferze Jarosław Kaczyński zaufał mu bezgranicznie” - przekonywał. Dodał, że prezesa PiS zawsze interesowały inne dziedziny funkcjonowania państwa. „To były kwestie związane z szeroko rozumianym bezpieczeństwem, a więc sprawy służb mundurowych i polityka zagraniczna. Nie inaczej będzie tym razem. W tych sprawach Mateusz Morawiecki w dużej mierze opierał się na opiniach Jarosława Kaczyńskiego”.