PRL płacił agentom milion dolarów!

2016-02-29 3:00

Milion dolarów! Aż tyle komunistyczne władze w PRL były w stanie zapłacić swoim oficerom wywiadu, byleby zdobyli tajne informacje albo wykradli... amerykański czołg. Takie rewelacje przynosi szafa Czesława Kiszczaka (?90 l.) i dokumenty ujawnione przez Instytut Pamięci Narodowej. Są w nich wstrząsające tajniki polskiego wywiadu.

Jak działali polscy szpiedzy? Jak duże pieniądze można było zarobić na szpiegowaniu? To ujawnia osobiście Kiszczak w wywiadzie rzece, który nigdy nie został opublikowany.

- Pieniądze? Zwykle to było od kilkuset do kilku tysięcy dolarów plus zwrot kosztów i premie za specjalne zadania. Jeżeli jednak fachowcy ocenią, że wyprodukowanie w kraju detalu wykradzionego przez szpiega kosztowałoby - przykładowo - 30 mln dolarów, to opłaca się dać takiemu nawet i milion dolarów - ujawniał Kiszczak. Jego zdaniem zdarzało się, że płacono takie kwoty. Zaznacza jednak, że mogły to być pieniądze przekazane Polsce przez ówczesnych sojuszników, np. Związek Radziecki.

- Co trzeba było ukraść, by dostać milion dolarów? Na przykład najnowszy model czołgu MXC M1 Abrams. Przykładowo jeśli to jest czołg amerykański, to płynie do Turcji, która jest krajem NATO, z dokumentami, że jest przeznaczony dla ośrodka badawczo-naukowego wojsk pancernych. Po drodze statek zawija do Grecji, która też jest krajem NATO, wyładowuje jakieś towary i przy okazji "omyłkowo" ten czołg. Tam się go załadowuje na statek płynący przez Warnę w Bułgarii. Jak już jest w Warnie, to tak jakby był w Polsce. - opowiadał Kiszczak.

Dość szczegółowo opisuje również, jak tworzyło się tzw. fundusz operacyjny, z którego opłacano agentów. - Lewą kasę tworzą wszystkie wywiady, z zasady nie ściąga się jej do kraju. Pieniądze potrzebne są tam! Poza tym istotą lewej kasy jest jej legalność. Agentowi płaci się za granicą i trzeba to zrobić tak, żeby to było legalne z punktu widzenia miejscowych przepisów podatkowych. Jak? Na przykład można podpisać kontrakt. Agent staje się partnerem gospodarczym i dostaje prowizję. Ta kasa jest lewa dlatego, że nie jest z budżetu... - opowiadał generał.

Przypomnijmy, że Kiszczak przez wiele lat był szefem komunistycznych służb specjalnych, stał na czele wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. A od 1981 do 1990 r. pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych. Dokumenty z jego zapiskami badają i sprawdzają śledczy z IPN.

Zobacz: Maria Kiszczak: Wałęsa prosił Kiszczaka, by zniknęła jego teczka