- Stała się ona dla PiS problemem, który teraz trzeba rozwiązać?
- Bardzo wyraźnie widać, że ta zmiana była pospieszna. Mówiąc obrazowo, spadochroniarze wyskoczyli za wcześnie i dopiero zbliżając się do ziemi zorientowali się, że nie na tym polu mieli lądować.
- Czyli zwinięcie sztandarów socjalnych było za wczesne?
- Uznano za zbyt trwałe fundamenty niezwykle wysokiego poparcia z końca 2017 i początku 2018 roku. W efekcie Mateusz Morawiecki musi przechodzić bardzo przyspieszoną legitymizację i upodabniać się do wizerunku premiera, który towarzyszył Beacie Szydło. Mówiąc w skrócie, Polski solidarnej przeciwstawionej Polsce liberalnej. A z wielu powodów nie jest to proste w przypadku Mateusza Morawieckiego. I wreszcie trzeba dostrzec czynnik opozycji.
- „Nie ma programu, nie ma pomysłu na Polskę” - mówi PiS i uznaje, że można się nią nie przejmować.
- Wbrew temu, co może sądzić PiS, nie jest tak, że w opozycji nic się nie dzieje. Po głębokim kryzysie, który ją dotknął, po raz pierwszy pojawiają się – co prawda punktowo, a nie strategicznie – jakieś inicjatywy, celnie trafiają w rządzących. Dotyczą niespójności w przekazie i działaniach PiS. Opozycja przestała tak bardzo epatować trudnymi do wpojenia społeczeństwu tezami o groźbie o faszyzmu. Ta część opinii publicznej, która się waha, jest już na to kompletnie znieczulona. Natomiast klasyczna w polskich warunkach krytyka władzy, dotycząca braku skromności rządzących czy taniości państwa, oddziałuje na opinię publiczną.
- Odpowiedzią na te czynniki jest więc postawienie na kwestie społeczne?
- Tym, co zadecydowało o strategicznym sukcesie PiS, były kwestie społeczno-gospodarcze. Początkowo partia Jarosława Kaczyńskiego kumulowała wokół siebie różne sektory elektoratu prawicowego, poczynając od konserwatywnego obyczajowo po antypeerelowski. W decydujących momentach całego cyklu kampanii wyborczych obietnice dotyczące polityki społecznej i gospodarczej zdecydowały o sukcesie wyborczym.
- Więc w momencie próby trzeba wrócić do sprawdzonych wzorców?
- Tak, jak trwoga, to PiS skręca w lewo.
- Lewicowy sznyt może PiS pomóc?
- Wobec zbliżających się wyborach samorządowych tak naprawdę walka będzie toczyła się o sejmiki wojewódzkie. Tu frekwencja nie powala, więc kluczowa staje się mobilizacja wsi i małych miasteczek. To elektorat w kwestiach społecznych najbardziej lewicujący i oczekujący największej solidarności społecznej. Widać wyraźnie, że te propozycje się do tego elektoratu właśnie adresowane. Czy zadziałają? Opozycja musiałaby PiS w kwestiach społecznych przelicytować. A na razie się na to nie zapowiada.
Rozmawiał Tomasz Walczak