Szymon Hołownia ogłosił, że wystartuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Tym samym rozwiał wszelkie wątpliwości i pogłoski. Hołownia zaczął od tego, że wyjaśnił, dlaczego chce startować. Przyznał, że coś w nim pękło po tym jak zimą doszło do zabójstwa Pawła Adamowicza w Gdańsku. Wspomniał też o Smoleńsku: - W Gdańsku widzieliśmy, jak Polak zabija Polaka. Pękło coś we mnie wtedy, ale zaczęło pękać wcześniej po Smoleńsku. Ktoś wewnątrz nieustannie wyburzał konstrukcję budynku polskiego dobrobytu 30 lat - powiedział szczerze.
W czasie wystąpienia w Gdańsku podał, że chce zrobić wszystko, by zostać kandydatem i wygrać: - System się zawiesił. Żeby się odwiesił, musimy w maju 2020 r. zamontować w nim bezpartyjny bezpiecznik. Będę zabiegał u was o tę pracę. (...) My naprawdę idziemy wygrać te wybory. Chcę państwa, gdzie człowiek jest ważniejszy, niż ideologia. Chodźcie ze mną! - podkreślił Hołownia. - Czas na człowieka, który przychodząc z dołu naprawi to, co zostało zepsute od góry. Chcę prezydenta, który rozdzieli szczepione w paraliżującym klinczu partie, a połączy podzielonych ludzi - mówił. Szymon Hołownia dodał, że chce być prezydentem wszystkich, przyznał, że w Polsce istnieje potrzebna przeprowadzenia rozdziału Kościoła od państwa, podkreślił, że chce Polski silnej samorządami.