Rodacy, wracajcie

2004-04-19 2:00

Już od kilku dni irackie bojówki stosują nową taktykę: porwania nieuzbrojonych cywilów. Na okrutny wyrok - spalenia żywcem - czeka trójka Japończyków. Wczoraj porwano siedmiu Chińczyków, których później zwolniono, i trzech Czechów. Uprowadzono 11 rosyjskich cywilów. Zaginęło siedmiu pracowników amerykańskiej firmy i dwaj żołnierze USA. Polacy też są zagrożeni.

Na celowniku terrorystów są biznesmeni, dziennikarze, pracownicy organizacji humanitarnych. W rękach terrorystów jest już prawdopodobnie 26 zakładników. - Dla terrorystów to są tzw. miękkie cele. Atak na nieuzbrojonych cywilów jest łatwiejszy niż na wojskowy konwój - mówi nam major Adam Stępień z naszej bazy w Karbali.

"Polowanie na białych" odbywa się na irackich autostradach. Pracujący do niedawna w Iraku reporterzy "Super Expressu" zmieniali trasy przejazdu, co kilka dni wymieniali samochody. Najlepiej było jeździć rozpadającą się toyotą. Zakładali też arabskie chusty.

 

Nie kryją strachu

W Iraku wciąż swe przedstawicielstwa mają polskie firmy: ComputerLand, Bartimpex, Opto, Polimex Cekop. Razem 6 osób. Na szczęście, na święta wyjechali do domów. Jest też Polska Akcja Humanitarna (2 osoby). A w centrum Bagdadu nasza ambasada (10 ludzi). Są polscy dziennikarze (12 osób), ale ci schronili się w polskiej bazie. Nie opuszczają jej od 2 tygodni.

- Przyjechałem na święta do Polski. Nie jestem panikarzem, ale ostatnio zrobiło się gorąco. Nie ukrywam: boję się. Moje szefostwo podejmie decyzje, czy wracam do Bagdadu - mówi Marek Kubicki (25 l.), który reprezentuje w Iraku ComputerLand. Jest w Iraku 9 miesięcy. Nie ma ochrony, wynajmuje domek w centrum miasta. Do tej pory swobodnie poruszał się po mieście...

Polacy się ukryli

Polska strefa. Hilla. Tutaj też mieszkają nasi rodacy: Kaja Wiślińska (31 l.) i Marcin Dźwigalski (28 l.). Pracują w Polskiej Akcji Humanitarnej. Budują szkoły, remontują ośrodki sportowe. Są bezpieczni, ale ze względu na zagrożenie proszą o nieujawnianie miejsca ich pobytu. Czy wznowią działalność?

- Decyzja zapadnie w ciągu najbliższych dni. Będziemy się konsultować z wojskiem - mówi nam rzecznik Akcji, Piotr Kudzia. - Boimy się, ale przez jakiśĘczas jeszcze w Iraku zostaniemy.

Kaja i Marcin wynajęli w ostatnich tygodniach ochroniarza, który z karabinem Kałasznikowa w dłoniach pełni nocą wartę. - Aż strach pomyśleć, że możemy kiedyś przestać być przez miejscowych odbierani jako ludzie niosący pomoc, a staniemy się celem - mówi nam Kaja.

Bezpieczniej mogą czuć się polscy dyplomaci w Bagdadzie. Placówka wygląda jak bunkier. W środku aż roi się od funkcjonariuszy BOR-u.

- Nie zamierzamy zamykać ambasady - zapewnia Adam Wielgosz, sekretarz ds. ekonomicznych.

Czy gdyby doszło do porwania Polaków, nasi żołnierze próbowaliby ich odbić? Reakcja naszych wojskowych nie napawa optymizmem.

- Nie jesteśmy tu do odbijania zakładników. Ale ewentualnej akcji nie mogę wykluczyć. O tym musiałby zadecydować głównodowodzący Międzynarodową Dywizją gen. Bieniek - odpowiada ppłk Andrzej Strzelecki, rzecznik dywizji w Babilonie.

Bogusław Majewski, rzecznik MSZ:

- Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych już wezwało Polaków do zrezygnowania z wizyt w Iraku. A tym, którzy wciąż tam są, zaleca powrót. Biznesmeni, pracownicy cywilni organizacji humanitarnych, dziennikarze wyjeżdżają tam na własne ryzyko. MSZ nie jest w stanie dotrzeć do nich z wezwaniami do powrotu. Nie ze wszystkimi mamy kontakt telefoniczny i internetowy.

Generał Sławomir Petelicki, twórca GROM-u:

- Tylko GROM poradziłby sobie z odbiciem naszych rodaków. Jednostka ta jest w światowej czołówce. Poza tym GROM, wraz z amerykańskimi i brytyjskimi jednostkami specjalnymi, wykonuje zadania pod dowództwem Amerykanów. Dlatego gdyby zostali uprowadzeni obywatele polscy, żołnierze GROM-u mieliby wsparcie ze strony amerykańskiej.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki