Euro 2012

i

Autor: East News

Adam Bodnar: Cyniczna gra EURO 2012

2012-05-04 4:00

Czy EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie jest zagrożone?

"Super Express": - Politycy kilku krajów europejskich zapowiedzieli już bojkot polityczny EURO 2012 na Ukrainie. Jak pan, zajmujący się prawami człowieka, ocenia te zapowiedzi?

Dr Adam Bodnar: - To bardzo dwuznaczna sytuacja. Z jednej strony łamanie praw człowieka na Ukrainie jest powszechnie znane, a przypadek Julii Tymoszenko nie jest pierwszy. Z drugiej strony pojawia się pytanie, na ile jest to prawdziwe zatroskanie sytuacją na Ukrainie, a na ile cyniczna gra i wykorzystywanie praw człowieka przez zachodnich polityków do swoich celów. Mam wrażenie, że cynizm niestety tu przeważa.

- Może mają jednak jakieś zasady...

- Niestety, mam wątpliwości. Jako pierwsze odezwały się w tej sprawie Niemcy i Włochy, czyli państwa, które mogłyby zorganizować EURO 2012 u siebie, jeżeli meczów nie udałoby się rozegrać na Ukrainie. To, co się dzieje z ukraińską demokracją, nie jest znane od wczoraj i taka nagła reakcja zaskakuje. I wreszcie: wybiórczość tych "szczerych reakcji". Pamięta pan, jak zachowali się politycy z tych państw po wyborach w Rosji?

- Zazwyczaj ustawiali się w kolejce do gratulowania zwycięstwa "kryształowemu" lub szczeremu demokracie, jak nazywali Putina.

- Właśnie. Nie pamiętam, by Niemcy, Włosi czy Holendrzy równie pryncypialnie zachowywali się w sprawie pacyfikowania opozycji przez Kreml bądź siedzącego od ładnych paru lat w kolonii karnej Chodorkowskiego. To, co się dzieje na Ukrainie, należy oczywiście potępiać i rozwiązywać ten problem metodami dyplomatycznymi. Obecna gra sprawą EURO 2012 nie jest częścią tego rozwiązania.

- Powinniśmy przypomnieć politykom z Niemiec, Włoch czy Holandii ich pryncypialne stanowisko, gdy w Rosji odbędą się zimowe igrzyska olimpijskie bądź mistrzostwa świata w piłce nożnej?

- Zależy kto. Na takie przypominanie w mocny sposób mogą sobie pozwolić tylko te państwa, które mają czystą kartę, jeżeli chodzi o poszanowanie praw człowieka. Myślę głównie o państwach skandynawskich. Polska niestety takiej karty nie ma. Zachowuje się w tej sprawie dwuznacznie. Miewamy nie najlepsze zachowania, jak ostatnia wizyta prezydenta Komorowskiego w Chinach, gdzie wygodnie było zapomnieć o tych kwestiach.

- Co jakiś czas wraca jednak pytanie, czy niezależne od polityków organizacje sportowe nie powinny lepiej wybierać gospodarzy tych imprez? Choćby MŚ w Argentynie w 1978 roku za czasów junty wojskowej albo niedawne przyznanie Rosji igrzysk i mistrzostw świata.

- Komitet Olimpijski, UEFA czy FIFA to rzeczywiście zupełnie inny świat rządzący się swoimi prawami. I mimo wszystko może powinno tak pozostać? Może politykę warto raz na jakiś czas zostawić z boku? Sport miał być tym, co łączy ludzi niezależnie od polityki. W końcu przy okazji tej imprezy, bez bojkotu, też można upominać się o przestrzeganie podstawowych zasad.

Dr Adam Bodnar

Prawnik, Helsińska Fundacja Praw Człowieka