Napieralski, Jastrzębowski

i

Autor: Marek Zieliński

Grzegorz Napieralski w WIĘC JAK: Miller mnie potępia, a sam był w Samoobronie

2015-09-09 4:00

Grzegorz Napieralski w rozmowie z naczelnym "Super Expressu" Sławomirem Jastrzębowskim.

"Super Express": - Pan, człowiek lewicy, kandydat SLD na prezydenta, startuje do Senatu z poparciem PO. Mówią o panu "zdrajca". To trochę niemiłe.

Grzegorz Napieralski: - To, oczywiście, bolesne.

- Musi się pan z tym zmierzyć.

- Jadąc do pana, wstałem rano, spojrzałem w lustro i miałem poczucie, że wszystko dzieje się zgodnie z kanonami. Ci, którzy dziś najgłośniej krzyczą za mną "zdrajca", to ludzie związani z liderami SLD.

- Najbardziej krzyczą pana przyjaciele.

- No właśnie. To ludzie, którym pomogłem, z którymi współpracowałem. Którzy niedawno brutalnie wyrzucili mnie z SLD i poniżali mnie za to, że prosto w oczy powiedziałem Leszkowi Millerowi, iż coś złego w Sojuszu się dzieje. Nie było to jednak podszyte niechęcią do Leszka Millera. Po prostu oceniałem nasze porażki wyborcze. Za tę uzasadnioną krytykę wyrzucono mnie.

- To już wiemy...

- Dzisiaj ci ludzie rozdzierają szaty, chociaż przypominam, że Leszek Miller stał u boku Andrzeja Leppera, chociaż nikt go z SLD nie wyrzucał. Chciałbym też wyjaśnić, że startuję w wyborach do Senatu, które są jednomandatowe. Tu nie liczą się szyldy partyjne, ale nazwisko, pracowitość, autorytet i to, co się ma ludziom do powiedzenia. Nie ma bonusu, że jest się wysoko na liście wyborczej. Otrzymałem poparcie Platformy tak, jak kiedyś Włodzimierz Cimoszewicz czy Marek Borowski. Czy ktoś powie, że zdradzili ideały lewicy?

- Ewa Kopacz dzwoniła do pana? Nie jest żadną tajemnicą, że się znacie.

- Nie zadzwoniła. Wyglądało to zupełnie inaczej. Zostaliśmy zaproszeni do rozmów jako środowisko Biało-Czerwonych. Rozmowy prowadził mój serdeczny kolega Andrzej Rozenek, który poinformował mnie, że jest taka propozycje.

- Czyli nie zdradził go pan?

- Długo z nim o tym rozmawiałem. To była dość trudna dla nas sytuacja. Uznaliśmy wspólnie, że warto wystartować do Senatu. Jeśli chcielibyśmy startować jako małe środowisko, mielibyśmy marne szanse. Widać, że małym partiom trudno wprowadzić senatorów. Poparcie PO da szanse, by moje środowisko miało w parlamencie swojego przedstawiciela.

- Rozenka PO nie chciała? Czemu?

- Nie wiem.

- Nie szczędził pan PO złośliwości. "Platforma nie jest partią idei. Chodzi tylko o kasę, stanowiska i wpływy". Albo to z lipca tego roku: "Bezwzględnie lepsze byłyby rządy PiS niż Platformy".

- Nie przekreślam tych ośmiu lat krytyki. Nie zmieniam się nagle. Potrafiłem być krytyczny i potrafiłem być bardzo przychylny, kiedy działo się coś dobrego, np. kiedy Ewa Kopacz powoływała swój rząd. Gdyby pan przypomniał sobie moje wypowiedzi pod adresem Donalda Tuska przy okazji kryzysu ukraińskiego, to też były bardzo ciepłe. Uważam, że wtedy zachował się jak mąż stanu.

- Pani Beger będzie startować z list Zjednoczonej Lewicy. Co pan na to?

- To bardzo przykre. Leszek Miller w swoim amoku, odbijaniu się od ściany do ściany, robi krzywdę ludziom. Zostaje wypchnięta z list bardzo pracowita posłanka Stanisława Prządka.

- Nikt nie słyszał o posłance Prządce, ale wszyscy znają Renatę Beger i jej słynne kurwiki w oczach.

- I dlatego ja bym takiej polityki nie uprawiał.

- Może trzeba uprawiać politykę skuteczną?

- Jest tak skuteczna, że Miller jest poniżej progu wyborczego. Kiedy byłem przewodniczącym SLD i zdobyliśmy w wyborach 8 proc., podałem się do dymisji. Leszek Miller uważa, że jak dobije do tych 8 proc., to będzie sukces. To wizerunkowo jest słabe. Ten projekt jest klejeniem różnych elementów na ślinę i to się zaraz rozpadnie.

- Czyli jak w PO.

- Nie sądzę.

- No, jak to nie? Jest pan. Jest Dorn.

- To całkowicie inna sytuacja.

- Naprawdę?

- Po wyborach samorządowych Jarosław Kaczyński zbudował sprawny obóz konserwatywny - od lightowego Gowina po szeryfa Ziobrę. I co? Wygrał wybory prezydenckie. Co może być odpowiedzią na taki obóz polityczny? Tylko taki obóz, który ma zupełnie inne poglądy i inne cele. Kto go może dziś zbudować? Tylko PO.

- Tylko mnie się wydaje, że i Ludwika Dorna, i pana nic ideowo nie łączy.

- Nie znam poglądów marszałka Dorna.

- Oj, zna pan, zna.

- Wiem, że jest bardzo inteligentny.

- Owszem. Ale jest też przedstawicielem tej Polski, która pukała o 6 rano. Jest pewien dyskomfort?

- To trochę jak w rodzinie. Nie wszyscy się lubią.

- Nie wszyscy. Ktoś tam się chyba wżenił...

- Nawet jak się nie wszyscy lubią, to ze sobą rozmawiają. Dla rodziców i dziadków współpracujemy. Odrzuciłbym uprzedzenia. Próbujmy coś wspólnie zrobić.

- A co pan sądzi o niedzielnym referendum? Te 7 proc. frekwencji to duży sukces?

- To katastrofa.

- I kto jest winny?

- Nie ma winnego.

- Ktoś chyba jest. 100 mln zł przepaliliśmy.

- Jedyne, co mogę zarzucić Bronisławowi Komorowskiemu...

- Nie chciałem, żeby pan mu coś zarzucał...

- Ale powiem. Być może mógł zagryźć zęby po porażce w pierwszej turze, odczekać 24 godziny i to wszystko inaczej by się poukładało.

- Był pan na referendum?

- Oczywiście.

-I jak pan zagłosował? Przeciwko JOW-om?

- Tak. Obecny system wyborczy nie jest doskonały, ale wolałbym głębszej o nim dyskusji. Dziwię się, że politycy tak zniechęcali do tego referendum. Może powinniśmy się umówić, że jak są jakieś drażliwe sprawy, to raz na rok róbmy referendum.

- To pana propozycja?

- Jeżeli jest wiele spraw, które trudno rozstrzygnąć, to może warto.

- Porozmawiajmy o aktualnym temacie: uchodźcach. Niektórzy już nazywają to najazdem islamskim na Europę. Co pan myśli?

- Bardzo mi się podoba postawa pani premier, że chce ze wszystkimi rozmawiać...

- Proszę wybaczyć, ale jej postawa jest taka, że nie zajmuje żadnej postawy.

- To zbyt poważna sprawa, żeby ot tak podejmować decyzje. Szczególnie w kampanii wyborczej.

- Ale decyzji nie ma.

- Ten problem będzie się jednak nasilał. Musimy wiedzieć, co Polska w tej sprawie będzie robić.

- I co powinniśmy robić?

- Na pewno nie zamykać się. Ale mądrze. Wszystkim, którzy są tak bardzo na nie, chciałbym powiedzieć, że Polska wielokrotnie w swojej brutalnej historii znajdowała się w podobnej sytuacji. Uciekając przed wojną, byliśmy gościnnie przyjmowani nie tylko w tak bliskich krajach jak Francja czy Wielka Brytania, ale także w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych.

- Tylko że Polacy nie chcieli nikomu obcinać głów i wprowadzać szariatu.

- Nie wszyscy obcinają głowy i na szczęście są ludzie, którzy przyjeżdżają i chcą być porządnymi obywatelami.

- Ale jak mądrze tych ludzi przyjmować?

- Nie mam dziś recepty. Nie jestem ekspertem ws. migracji ludności, ale jako polityk chętnie bym wziął udział w takiej dyskusji. Tym bardziej że to nie jest problem tylko na dziś, ale także na przyszłość. Najpilniejszą sprawą jest teraz spotkanie pani premier i pana prezydenta.

Zobacz: Transfer Ludwika Dorna i Grzegorza Napieralskiego do PO to polityczna obłuda!