Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Kolejna ofiara Anisa Amriego?

2017-02-24 3:00

Okazuje się, że może być jeszcze jedna ofiara zamachu w Berlinie, w którym w grudniu ubiegłego roku zginął między innymi polski kierowca Łukasz Urban. Tą ofiarą może być firma transportowa, w której pracował.  

Dla niewielkiego przedsiębiorstwa utrata samochodu i naczepy z ładunkiem, który miał trafić do klienta, to poważny kłopot i wielkie straty. Tymczasem do niedawna samochód i naczepa z ładunkiem stały na niemieckim parkingu policyjnym jako dowody w sprawie. Niemiecka policja w końcu zgodziła się, aby firma dostarczyła klientowi zamówiony towar i łaskawie udostępniła naczepę na kilka godzin. Jednak towar, źle zabezpieczony przez wiele tygodni, zdążył już ulec zniszczeniu. Oczywiście Niemcy nie poczuwają się do odpowiedzialności. Ariel Żurawski, właściciel firmy, został więc z karą za niepełnowartościowy towar oraz z ratami leasingowymi za rozbitą ciężarówkę, która być może nie nadaje się do naprawy.

Firma Żurawskiego powstała 12 lat temu. Zaczynała od jednego niewielkiego busa. Na przedsiębiorców takich jak Żurawski powinno się chuchać i dmuchać, bo to sól polskiej przedsiębiorczości. Sektor transportowy jest w Polsce szczególnie prężny, a większość firm to niewielkie, rodzinne przedsiębiorstwa, zbudowane autentycznym, wieloletnim wysiłkiem, wyrzeczeniami, pasją i poświęceniem. Ich właściciele sami są zresztą często kierowcami. Tym ludziom należy się najgłębszy szacunek. Budowali swoje biznesy, nie biorąc od nikogo pieniędzy, bez preferencji i układów, za to dając innym miejsca pracy. Polskie państwo małemu i średniemu biznesowi nie pomagało, a często przeszkadzało. To, co udało się zbudować, przedsiębiorcy budowali zwykle wbrew trudnościom i barierom, a nie dzięki dobrym warunkom.

Tym gorzej wygląda sytuacja, w której pan Żurawski został ze swoimi problemami sam. Owszem, polska prokuratura wystąpiła do Niemców o wydanie samochodu, ale nic więcej się w tej sprawie nie dzieje. Jeśli Żurawski będzie zmuszony zamknąć firmę, do budżetu przestaną płynąć płacone przez nią podatki, a pracownicy stracą zatrudnienie. Odbudowanie rodzinnego biznesu może zająć lata. Jeżeli w ogóle się uda.

Owszem, w sprawie Łukasza Urbana i jego rodziny polskie państwo zachowało się godnie. Kierowca miał państwowy pogrzeb, a rodzina dostała specjalną rentę. To się chwali. Ale nie wystarczy. I nikt nie mówi tu przecież o tym, żeby firmę Żurawskiego wspierać jakimiś bezzwrotnymi dotacjami - nie ma zresztą takiej prawnej możliwości. Być może wystarczyłoby zapewnienie dobrej pomocy prawnej, kontakt ze strony prokuratury z informacją, jak się sprawy mają, przychylność ze strony urzędu skarbowego i ZUS. Polscy przedsiębiorcy są twardzi i zaprawieni w bojach. Nie potrzebują wielkich faworów.

Los firmy Żurawskiego będzie sprawdzianem, czy polskie państwo faktycznie uznaje przedsiębiorców za tak istotnych, jak twierdzą jego przedstawiciele w oficjalnych wypowiedziach.