Król: Upadek przebierańców

2017-06-12 7:00

Nie będę się ścigał z Panem Bogiem, który tak surowo karze różne autorytety. Stwórca odbiera im rozum, choć i tak tego umysłu było u nich niewiele. Odebrawszy to, czego było tak mało, Pan Bóg pozostawia im instynkty i żądze. Lech Wałęsa potwierdza to każdego dnia. Legenda Solidarności stała się legendarną głupotą, i to agresywną, ciągnącą za sobą licznych naśladowców. Bronisław Komorowski, z tej samej formacji postprezydenckiej co Wałęsa, żałuje, że ofiar katastrofy smoleńskiej nie pochowano w jednym zbiorowym grobie. Jawi się w ten sposób jako prawdziwy maładiec, kontynuator sowieckiej tradycji pogrzebowej zastosowanej wobec Polaków zamordowanych w Katyniu. Ciała ich wrzucono do jednego dołu, a następnie zasypano.

Tę totalitarną tradycję kontynuowali sowieccy Polacy chociażby na Łączce, grzebiąc w bezimiennym dole naszych bohaterów. Pan Bóg, odbierając rozum, zawsze pozostawia ukaranym instynkty i żądze. Szczególnie instynkt samozachowawczy, w który wyposażone są wszystkie kręgowce i bezkręgowce. Ksiądz Kazimierz Sowa pokarany przez Najwyższego Szefa i tego ziemskiego, arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, to żywy dowód redukcji umysłu. Zostały mu tylko instynkty i żądze, jakże brutalnie zaprezentowane na ostatnio ujawnionych przez TVP info taśmach prawdy. Instynkt egzekutora ks. Sowa objawił, zalecając zniszczenie "Gazety Polskiej". Miała to być kara za to, że gazeta ujawniła PRL-owską przeszłość przyjaciela Sowy, biznesmena Jerzego Mazgaja. Sowa jeszcze nie ma możliwości wysłania głowy konia, tak jak w słynnym "Ojcu chrzestnym", dlatego wysyła swoją łepetynę, nie zauważając tego wcale. I to jest możliwe wśród bezrozumnych marionetek, których jedyną funkcją jest udawanie kogoś, kim nie są. Biznesmeni, którzy na wolnym rynku nie przeżyliby miesiąca, grają gigantów przedsiębiorczości. Kazimierz Sowa przebrany za księdza, podobnie jak Mazgaj za biznesmena, ujawniają swoje mafijne wpływy i interesy. Widać to na prywatnej imprezie, kiedy po zrzuceniu stroju księdza, polityka czy biznesmena prezentują się jako zwykli dresiarze żerujący na państwie. Przypominają okrutniejszą wersję chłopców radarowców z piosenki Andrzeja Rosiewicza, a ci, jak wiadomo "za zakrętem stali, rower mu zabrali" i nie byli to milicjanci, tylko zwykli przebierańcy. Niestety, jak śpiewał w finale Rosiewicz, "coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał". Ich spektakularny upadek zapewniają ujawniane taśmy prawdy, a Pan Bóg robi swoje.

Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski: Schowajcie księdza Sowę na sto lat. Potem się zobaczy