Krzysztof Szczerski, PiS

i

Autor: Karol Serewis Krzysztof Szczerski

Krzysztof Szczerski: Potrzebujemy jedności w UE, a nie podziałów i zems ty

2017-03-16 3:00

Doradca prezydenta Andrzeja Dudy ds. międzynarodowych Krzysztof Szczerski w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Prezydent pogratulował Donaldowi Tuskowi wyboru na szefa Rady Europejskiej, ale gratulacje były bardzo chłodne...

Krzysztof Szczerski: - Pogratulował, pokazując jednocześnie problem, jaki jest dziś w Unii Europejskiej. W tym krótkim liście zawarł zarówno formalne odniesienie się do wyniku głosowania, jak i to, że głosowanie pokazało, iż nie ma dziś w Europie jedności i nie szanuje się zasady równości wszystkich państw. Przed nami stoi teraz zadanie, żeby odbudować Europę, która byłaby Europą rzeczywiście zjednoczoną. Tego prezydent oczekuje także od Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej.

- A mógłby mi pan wyjaśnić, czemu Tusk jest taki zły?

- Jeśli chodzi o Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej, to jego główną winą było ingerowanie w sytuację wewnętrzną jednego z krajów Unii. Było to złamanie mandatu przewodniczącego RE, którego zadaniem jest dbanie o szacunek do państw i o jedność Europy. Przewodniczący Tusk nie potrafił jej zachować, bo sam akt głosowania pokazał, że tej jedności nie było.

- Jak pan sądzi, czemu Angela Merkel uparła się, żeby to właśnie on był szefem Rady Europejskiej?

- Każdy miał swoje powody.

- A nie było tak, że swoje powody miała tylko Angela Merkel?

- Każdy miał swoje powody. Niektóre były zależne od powodów kogoś innego i stworzył się łańcuszek powiązań. Część krajów zwyczajnie uznała, że reelekcja Donalda Tuska jest czymś automatycznym. Tak było w przypadku pierwszego przewodniczącego RE, pana van Rompuya. Część krajów uważała, że to nie jest sprawa szczególnie istotna. Część - że to de facto decyzja techniczna. Jeszcze inni uznali, że Donald Tusk mógłby zostać zastąpiony przez kogoś z ich punktu widzenia gorszego. Były też i takie kraje, które oceniły, że rola, jaką pełni Tusk - czyli dość słabego przewodniczącego RE - tworzy dla nich wygodną sytuację. Inni natomiast byli pod zewnętrzną presją.

- Publicysta "Die Welt" stwierdził, że Polska będzie się teraz mściła. Macie już jakiś plan tej zemsty?

- To, co teraz musimy zrobić, to odbudować jedność europejską, zwłaszcza wobec haseł budowy Europy wielu prędkości. Nie możemy brnąć w podziały i zemstę. Nikt w Brukseli nie powinien teraz mścić się na Polsce. Ani też Polska nie powinna odgrywać się na reszcie Unii. Prezydent oczekuje z obu stron polityki pozytywnej.

- Wie pan, na czym miałaby polegać Europa wielu prędkości? To hasło, które wzbudza pewnego rodzaju niepokój w nas, Polakach. Jest obawa, że mamy być tą gorszą prędkością.

- Nie ma lepszej czy gorszej prędkości. Jeśli ktoś nam wbije do głowy, że tak to ma wyglądać, to jest już po dyskusji. Różne prędkości, o ile nie mają prowadzić do rozpadu Unii, muszą spełniać dwa warunki. Po pierwsze, że nie będzie to oznaczało hierarchii prędkości.

- A nie jest tak teraz, że lepszy kraj to Niemcy, które narzucają innym swoją wolę?

- To kraj silniejszy, a nie lepszy. Polska nie dlatego nie wchodzi do strefy euro, że jest gorsza. Nie wchodzi, ponieważ nie jest to w naszym interesie. To nie jest gorszy wybór. To jest nasz wybór. Nasza prędkość, która służy interesom Polaków. Nie ma więc lepszej i gorszej prędkości - to warunek numer jeden. Po drugie, różna prędkość nie może oznaczać rozbicia jednolitego rynku, jednolitego budżetu i jednolitych instytucji europejskich. Jeśli do tego by doszło, efektu domina nie będzie dało się już powstrzymać. Skończy się tym, że nie będzie Unii Europejskiej. Już dziś mamy różne formy integracji wewnątrz UE. Jest strefa Schengen, do której nie wszyscy należą. To samo dotyczy strefy euro. Jeśli to są te różne prędkości, to one po prostu już istnieją i wtedy hasło "Europa wielu prędkości" jest banalne. Jeśli miałoby ono oznaczać "Europę dwóch prędkości" - lepszej i gorszej, to jest ono groźne.

- Zdarzyło się już panu tłumaczyć, dlaczego 27:1 to zwycięstwo?

- Zależy od tego, co liczymy. Mówiąc żartem, jeśli ktoś łapie mandaty, to ten, kto zebrał 27 punktów karnych jest w pozycji gorszej, niż ten, kto ma tylko 1 punkt.

- Ale nie mówiąc żartem, zostaliśmy sami.

- Sytuacja jest zupełnie inna. To głosowanie jest już historią. Tak jak powiedziałem wcześniej, każdy miał swoje powody na rzecz dokonania takiego, a nie innego wyboru. Część krajów nie była w sytuacji komfortowej, o tym wiemy. Natomiast ważne jest to, jakie wnioski wyciągniemy na przyszłość. Gdy jeden kraj nie zgadza się z większością, a większość próbuje ten sprzeciw na siłę ominąć - gdyby taka sytuacja miała się utrwalić, to coś takiego byłoby porażką. Ale nie naszą porażką, tylko Unii Europejskiej. Jeśli natomiast uznamy, że coś takiego nigdy nie powinno się było zdarzyć i nigdy się już nie zdarzy, to wtedy te 27:1 będzie naszym zwycięstwem na przyszłość.

- Teraz już zawsze będziemy na nie?

- Ależ skąd! Polska ma zbyt dużo pozytywnych pomysłów na Unię.

- Wie pan, że oni mają pieniądze.

- Tego typu pogląd, że wymieniamy politykę na pieniądze, oznacza rezygnację z własnego zdania i wystawienie się na sprzedaż. Może ktoś tak myśli, ale na pewno nie my. Dziś mówimy o czymś innym. Mówimy o tym, że Polska wraz z partnerami z regionu ma koncepcję naprawy Unii Europejskiej.

- Jaka, zdaniem pana prezydenta, powinna być Unia Europejska?

- Pan prezydent swoją koncepcję szczegółowo przedstawi sam. Zresztą w wielu miejscach już o niej mówił. W największym skrócie sprowadza się ona do hasła Unii wolnych narodów i równych państw. To oznacza Unię, która nie ogranicza, lecz daje możliwości. A dziś bardzo często słyszymy, że czegoś nam nie wolno, bo zabrania UE. Wolność jest kreatywna i ona pozwoli przezwyciężyć kryzys Europy. A równość państw oznacza wzajemny szacunek i lojalność.

- A rozmawiacie czasami o wizerunku prezydenta Dudy? Że w niektórych mediach jest on przedstawiany jako "notariusz"? Albo o tym, że w serialu "Ucho Prezesa" siedzi pod drzwiami gabinetu prezesa, strasznie pragnąc się tam dostać? To utrwalanie wizerunku osoby, która nie do końca jest samodzielna. A to nie jest dobre.

- Kabaret jest kabaretem i nie przedstawia rzeczywistości. Nie zawsze jest też śmieszny, jak słyszę, bo nie oglądam. Prawda jest zupełnie inna i kiedy spojrzy się obiektywnie, a nie przez krzywe zwierciadło kabaretu, to widać - a ja obserwuję to na co dzień - że prezydent niezwykle konsekwentnie realizuje założenia, jakie przedstawił w kampanii wyborczej. Rozmawiając z nami, swoimi ministrami, chce wiedzieć, w jaki sposób krok po kroku będziemy wspomagać go w realizowaniu kontraktu, który zawarł z Polakami w dniu wyborów.

- Był pan kiedyś świadkiem tego, że pan prezydent postawił się Jarosławowi Kaczyńskiemu?

- Nie jestem skrybą-kronikarzem, który opowiada to, co widzi i słyszy. Nie jest to moją rolą. Zapewniam państwa, że przede wszystkim panu prezydentowi zależy na tym, aby wywiązać się ze swojego programu politycznego. I ten program realizuje. Ja mogę odpowiadać za część, która dotyczy moich obowiązków, czyli polityki zagranicznej. Pan prezydent obiecał sukces szczytu NATO i zwiększenie bezpieczeństwa Polski i zrobił to. Obiecał budowanie wspólnoty regionalnej - tworzy to. Obiecał większą obecność Polski na arenie międzynarodowej, choćby w postaci członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ - walczymy o to. I tak krok po kroku prezydent odpowiedzialnie realizuje polski interes narodowy.

Zobacz: Domański: Wzrośnie bezrobocie, będą napięcia społeczne w Polsce