Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Karta rowerowa, czyli powrót komuny

2016-04-08 4:00

Wiara rządzących w to, że dzięki ich światłym decyzjom nasze życie będzie lepsze, przyjemniejsze i bezpieczniejsze, zawsze okazuje się groźna i destrukcyjna. Zwłaszcza bezpieczeństwo liczy się dziś na Zachodzie, który ma wręcz obsesję na jego punkcie i dlatego obstawia swoje drogi fotoradarami oraz wymyśla coraz ostrzejsze przepisy dotyczące broni w prywatnych rękach, ale zarazem nie umie zapobiec wysadzeniu się paru fanatyków na wielkim lotnisku w centrum Europy.

Prawdziwi konserwatyści tym się różnią od rewolucjonistów, że nie wierzą, iż od uchwalania kolejnych przepisów świat stanie się lepszy. PiS partią konserwatywną nie jest, gdyż większość jego polityków bardzo głęboko wierzy w ulepszanie świata za pomocą przepisów. Najlepiej zakazów, względnie nakazów.

Wiceminister infrastruktury wymyślił właśnie, że na drogach zrobi się bezpieczniej, jeśli przywróci się egzaminy na kartę rowerową i zakaże jazdy bez tego dokumentu (chyba że ktoś ma prawo jazdy). Pozornie pomysł jest dobry, bo na drogach jest mnóstwo cyklistów, którzy mogą nawet nie wiedzieć, że istnieje ogólna zasada pierwszeństwa z prawej strony.

W istocie pomysł jest jednak piramidalnie idiotyczny. Po pierwsze - fakt, że ktoś nie ma jakiegoś papierka, nie oznacza, że nie wie, jak się na drodze zachować, i odwrotnie - fakt, że go będzie miał, nie oznacza, że wie. Paradoksalnie dowodem są kursy i egzaminy na prawo jazdy, które niczego nie uczą ani nie sprawdzają poza wyuczonymi mechanicznie wiadomościami i zachowaniami. Po polskich drogach jeżdżą setki tysięcy kierowców bez prawa jazdy (szacunki policji), z czego ogromna większość żadnych wypadków nie powoduje. Kierowcy z prawem jazdy zaś bywają prawdziwym zagrożeniem. Interesująco byłoby porównać procentowy udział sprawców wypadków w jednej i drugiej grupie. Wynik mógłby być szokujący, bo można założyć, że ci bez prawa jazdy na wszelki wypadek są ostrożniejsi.

Po drugie - już widzę, jak w małych miejscowościach i na wsi setki tysięcy Polaków, często wiekowych, na co dzień jeżdżących rowerem, zapisują się na egzaminy na kartę rowerową. Ale proszę pomyśleć, ile potem będzie można wystawić mandatów!

Po trzecie - i to jest najważniejsze - karta rowerowa to wymysł komuny, bo to komuna chciała wszystko ująć w przepisach. Komunistyczny umysł nie dopuszczał myśli, żeby w jak największej liczbie spraw po prostu zaufać rozsądkowi obywateli. W tej konkretnej sprawie rozsądek przejawia się w prostym rozumowaniu: jeśli nie znam przepisów, to na wszelki wypadek zaczekam, przepuszczę innych, cztery razy się rozejrzę. No, ale mając już w kieszeni kartę rowerową, będę z tej ostrożności zwolniony. Nie zdziwiłbym się, gdyby wprowadzenie pomysłu wiceministra Adamczyka sprawiło, że wypadków z udziałem rowerzystów będzie więcej.

Czytaj też: Prof. Magdalena Środa komentuje: Totalitarny zakaz aborcji

https://polityka.se.pl/wiadomosci/prof-magdalena-sroda-komentuje-totalitarny-zakaz-aborcji-aa-F7BC-sns3-ZSak.html