Marek Król

i

Autor: "Super Express" Marek Król

Marek Król: Tłuczenie termometrów

2015-08-31 4:00

Diabeł mnie podkusił w ubiegłym tygodniu, by przypominać filmową postać płk. Kwiatkowskiego. Nie miałem pojęcia wówczas, że katowicka prokuratura jest na tropie innego Kwiatkowskiego i jego oficera prowadzącego posła Jana Burego. Filmowy Kwiatkowski podszywał się pod pułkownika bezpieki, by pomagać ludziom represjonowanym przez UB.

Tymczasem Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli, podobnie grał, i to świetnie, rolę szefa ważnej instytucji państwowej, a pomagał biednym koalicjantom z PSL-u. Tak wynika z dotychczasowego śledztwa prokuratury. Za poparcie swojej kandydatury w głosowaniu sejmowym najwyższy kontroler państwa odwdzięczał się stanowiskami w NIK. To, że Jan Bury był społecznym kadrowcem Kwiatkowskiego i wskazywał kandydatów na stanowiska w delegaturze NIK w Rzeszowie, to dopiero część karygodnego procederu. NIK, która powstała w 1919 r., to instytucja, która ma nieograniczone kompetencje kontrolne struktur państwa. Od kontroli budżetu po najniższe organy samorządowe NIK może nadzorować ich działania. Z tego wynika ogromna wiedza o podmiotach państwowych, co było istotne dla Burego. A wiedza to władza, której można użyć, nakazując zaniechanie lub przeprowadzenie kontroli. Poseł Bury wiedział, co robi obsadzając swoimi ludźmi NIK, wziąwszy pod uwagę jego permanentne problemy z CBA. Skoro prezes Kwiatkowski pozwalał Buremu na poszerzanie jego wpływów w NIK, to widocznie nie miał wyjścia. "Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora" - tak mobilizował do pracy swego kadrowca Burego Kwiatkowski, co ujawniły nagrania.

Zobacz także: Zobacz, jakie zmiany czekają nas podczas wyborów

To zaskakująca bliskość Kwiatkowskiego z człowiekiem, z którym po podaniu ręki należy przeliczyć palce, jak mówią w Warszawie. A przecież NIK pod prezesurą Kwiatkowskiego wykazała się niespotykaną determinacją w obnażaniu patologii państwa PO-PSL. Ujawniono kompromitującą patologię w budowaniu dróg i autostrad oraz fikcję w nadzorze premiera nad służbami tajnymi, zwanymi w Polsce służbami specjalnymi. Ba, kiedy Bronisław Komorowski szczytował w kampanii wyborczej, chwaląc się sukcesami swojej polityki prorodzinnej, prezes Kwiatkowski zrobił mu psikusa. W raporcie NIK zaprezentowano kompletny blamaż tej prorodzinnej polityki.

"W dalszym ciągu wierzę w instytucje państwa" - oświadczyła premier Kopacz po ujawnieniu patologii kadrowych w NIK. Cóż, wiara czyni cuda, lecz jeszcze więcej praktyka zdeprawowanych polityków. Są trzy najbardziej zdemoralizowane instytucje w państwie: prokuratura, służby specjalne i telewizja publiczna - wyznał Aleksander Kwaśniewski w rozmowie nagranej w 2013 r. u "Sowy i przyjaciół". Dodał jeszcze, że te trzy instytucje: kupią, sprzedadzą, zdradzą, zniszczą. Dziś do tej niepełnej listy Kwaśniewskiego należy dopisać NIK. I to jest bardzo smutne, bo najważniejsze instytucje kontrolne, które są takimi termometrami organizmu państwa, są systematycznie niszczone. Stłucz pan termometr, a nie będziesz miał temperatury - ironizował kiedyś Lech Wałęsa. I wykrakał konsekwentne tłuczenie owych termometrów przez rządzącą od lat koalicję PO-PSL, by żyło się lepiej władzy.