Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Marcin Smulczyński

Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Mąż mnie nie bije, a nos mam złamany od słońca

2017-07-14 20:36

Obrońcy mitu Wałęsy jako nieskalanego bohatera przypominają mi kobiety bite przez swoich mężczyzn, które są w stanie tłumaczyć złamany nos na przykład zbyt długim opalaniem. Nie kobieto, nos złamał ci twój facet, a nie słońce, nie kochany obrońco mitu Wałęsy, twój bohater to krętacz, jakich mało, a wierzyć mu może tylko ktoś, kto akurat nie chce kontaktować się z rozsądkiem.

Przykro mi. Wałęsa zakiwał się i zakłamał na własne życzenie. Zniszczył swoją legendę, która i tak jakoś tam będzie trwać, bo jest na nią zapotrzebowanie. Ale legenda i zapotrzebowanie na nią nie ma nic wspólnego z prawdą, a fakty dotyczące Wałęsy są jednoznaczne, czy to się nam podoba, czy nie. Chodzi o odwołanie rządu Olszewskiego, który chciał wyczyścić polską scenę polityczną ze współpracowników SB. Niestety, czyścić trzeba by było wtedy między innymi z Wałęsy, więc silny wtedy Lechu wyczyścił rząd, z Antonim Macierewiczem, który mu zagrażał. Chodzi o depeszę wycofaną w tym samym roku z PAP, w której Wałęsa miał się przyznać do współpracy z bezpieką, ale się rozmyślił. Chodzi o dokumenty z teczki SB współpracownika "Bolka", które ówczesny prezydent Wałęsa pożyczał, a oddawał niekompletne, to znaczy, że niszczono akta. Chodzi także o akta, które po śmierci komunistycznego zbrodniarza Kiszczaka ujawniła jego żona, trochę z głupoty, a trochę z chciwości. Kiszczak trzymał je u siebie, bo miały być jego polisą na życie. I były, bo czerwony zbrodniarz nie przeżył ani jednego dnia w więzieniu. I chociaż Wałęsa swoim zwyczajem udając strusia idzie w zaparte, twierdząc, że to nie on podpisywał dokumenty, to analizy grafologiczne jednoznacznie wskazały, że to są donosy podpisane przez niego. Chodzi też o takie detale, jak to, że miał niemałe pieniądze nie wiadomo skąd, a wszystkim wokół tłumaczył, że regularnie wygrywa duże sumy w lotka. Chodzi wreszcie o ostatnie zeznania SB-ka majora Jerzego Frączkowskiego, który mówi, że Wałęsa dostał mieszkanie od SB za donosy i że ciągle łapczywie żądał za nie pieniędzy. Sam Wałęsa tłumaczy, że mieszkanie dostał, bo był groźny i niebezpieczny dla komunistów. Co za bzdura. Najgroźniejsi ludzie byli nagradzani mieszkaniami? Najgroźniejszych ludzi komuniści po prostu mordowali. Więc jeżeli ktoś chce mi powiedzieć, że Wałęsa jest ikoną bohatera, to ja ze zrozumieniem kiwam głową, dodając: "A nosek złamały ci promienie słońca".