Opinie

i

Autor: "Super Express"

Opinie. Prof. Stanisław Michałowski: Kadencyjność w samorządzie może ograniczyć patologie

2014-10-20 4:00

Taka sytuacja ma swoje plusy i minusy. Na pewno na tym szczeblu władzy niezbędne jest doświadczenie w zarządzaniu samorządem i wiedza, jak funkcjonują komórki urzędu gminnego czy miejskiego oraz instytucje, które mu podlegają. Jeśli ktoś ma za sobą dwie-trzy kadencje, to można uznać, że najlepiej zna specyfikę swojej gminy czy miasta, wie najlepiej, czego jej trzeba i czego oczekują mieszkańcy.

"Super Express": - Statystyki mówią, że 10 proc. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast sprawuje swoje funkcje od pierwszych wyborów samorządowych w roku 1990. Nie brakuje też takich, którzy rządzą od lat 70., i tych, którzy na tych stanowiskach są już kilka kadencji. To zdrowa sytuacja, że mamy tak zabetonowaną politykę samorządową?

Prof. Stanisław Michałowski: - Taka sytuacja ma swoje plusy i minusy. Na pewno na tym szczeblu władzy niezbędne jest doświadczenie w zarządzaniu samorządem i wiedza, jak funkcjonują komórki urzędu gminnego czy miejskiego oraz instytucje, które mu podlegają. Jeśli ktoś ma za sobą dwie-trzy kadencje, to można uznać, że najlepiej zna specyfikę swojej gminy czy miasta, wie najlepiej, czego jej trzeba i czego oczekują mieszkańcy.

- To plusy. A minusy takiego stanu rzeczy?

- Wielokadencyjna władza wpada, oczywiście, w rutynę. Uważa, że ma monopol na rację i nie potrzebuje żadnych podpowiedzi. Nie reaguje więc na opinię mieszkańców czy lokalnych organizacji, którzy chcieliby pewne sprawy rozwiązać inaczej niż ta władza. Znane są też sytuacje, że w gminach czy miastach, w których władzę sprawuje ta sama osoba od długiego czasu, dochodzi do powstania mniejszej lub większej sitwy.

- Wydaje się, że różnego rodzaju lokalne układy są największą zmorą i problemem zabetonowanego samorządu.

- Właśnie. Taka osoba tak już wrosła w lokalną społeczność, że trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie gminy czy miasta bez niej. Ludzie są do niej przyzwyczajeni. Wiedzą, że jak pójdą do wójta czy burmistrza, to wiele rzeczy da się załatwić. Nie mówię tu o sytuacjach korupcyjnych, które są jeszcze innym zjawiskiem, ale o tym, że nawet jeśli mamy konkurs na lokalnego urzędnika, to jego wynik z góry jest już przesądzony, bo w jakiś sposób komuś trzeba się odwdzięczyć.

- Tworzy się pewien układ oligarchiczny, który samorząd zmienia w karykaturę demokracji.

- Tak, może to prowadzić do pewnych patologii i pewnie takie sytuacje mają na poziomie samorządu miejsce. Tworzy się kasta urzędnicza, która bez względu na to, jak pracuje, jest nieusuwalna.

- Rozwiązaniem tego problemu mogłaby być kadencyjność na poziomie wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast?

- Tak, ten pomysł co jakiś czas wraca. Pytanie tylko, ile tych kadencji miałoby być. Sytuacja jest złożona. Pewnie każdą gminę czy miasto trzeba rozpatrywać osobno, niemniej wprowadzenie np. trzech kadencji mogłoby ograniczyć potencjalnie negatywne zjawiska, które towarzyszą długiej władzy w samorządzie, o których mówiliśmy.

Zobacz też: Opinie Super Expressu. Dr Jerzy Giermek: Badajmy się i bierzmy pod uwagę najgorsze

- Tym bardziej że duża lokalna rozpoznawalność, budżet, który można łatwo przeznaczyć na autopromocję, i słabość lokalnych mediów sprawiają, że często jedyną szansą na zmianę włodarza jest jego własna decyzja o odejściu.

- Oczywiście, łatwo uogólniać, a przecież znaleźlibyśmy wiele samorządów, w których lokalni włodarze są dobrymi menedżerami, którzy robią dla społeczności wiele dobrego. Niemniej decyzja o wprowadzeniu kadencyjności wiele by w samorządzie uporządkowała. Sprzyjałoby to na pewno kontroli społecznej, a mieszkańcy mieliby szansę spróbować powierzyć władze komuś innemu. Dziś jest z tym trudno.

- Kiedy odrzucano ostatni projekt kadencyjności w samorządach, rząd przekonywał, że istnieją narzędzia kontroli w postaci choćby referendum, które pozwala odwołać złego wójta czy burmistrza. Przekonuje to pana?

- Referenda nie są wystarczającymi narzędziami kontroli społecznej, o których często się mówi, iż nie najlepiej funkcjonują.

- Tym bardziej że jest pomysł prezydenta Komorowskiego, który chce jeszcze bardziej utrudnić odwoływanie lokalnych władz.

- To moim zdaniem wątpliwe rozwiązanie, które sprawi, że odwołanie takiej osoby stanie się prawie niemożliwe. A przecież po to to narzędzie istnieje, byśmy mogli sankcjonować funkcjonowanie nieudolnych wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail