Tadeusz Płużański

i

Autor: Mariusz Grzelak Tadeusz Płużański

Opinie Super Expressu. Tadeusz Płużański: Co jest "niewłaściwe"

2015-07-07 4:00

Znam nauczyciela historii, który został zwolniony z warszawskiego liceum za to, że zaprosił do szkoły "niewłaściwą" osobę, czyli Antoniego Macierewicza. No bo gdyby zaprosił innych gości - Donalda Tuska, Ryszarda Kalisza czy Annę Grodzką - wszystko byłoby OK. Żeby nie było wątpliwości - to świetny historyk, który na wyrywki ciekawie opowiada o wszystkich epokach.

Znam dyrektora muzeum w innym wielkim mieście, którego odwołano za to, że organizował konferencje na "niewłaściwe" tematy, zapraszając "niewłaściwych" prelegentów. A on tylko - jako dyrektor placówki historycznej - starał się przywrócić pamięć o polskich wyklętych bohaterach. Tylko że oni - na wzór komuszej propagandy - są dziś uważani za ojców faszystowskiej prawicy spod znaku PiS. I wysoko postawiony urzędnik, aby odwołać dyrektora muzeum, musiał biedaczysko zakwestionować swój własny konkurs. Nowego - właściwego - dyrektora powołał już na mocy decyzji administracyjnej.

Znam pracowników i dyrektorów pewnej instytucji państwowej, która w nazwie ma słowo pamięć, usuniętych za "niewłaściwe" poglądy, sprzeczne z linią jedynie słusznej, rządzącej partii. Znam bardzo dobrze redaktora naczelnego pewnego pisma z tradycjami sięgającymi 1939 r., z którym się pożegnano za to, że napisał "niewłaściwą" książkę.

Znam wiele osób, które wyrzucono z pracy za popieranie nie tej jedynie słusznej partii, tylko partii opozycyjnej, czyli "niewłaściwej". Osoby te nie musiały nawet publicznie głosić swoich "niewłaściwych" poglądów, ale wystarczyło, że ich nie ukrywały. I tak ostatnio pracę można było stracić za udział w wyborach jako mąż zaufania "niewłaściwej" partii. Jakże przypomina to sprawy o komunistyczne szeptanki. Nawet za śpiewanie "niewłaściwych" piosenek i opowiadanie "niewłaściwych" dowcipów można było mieć poważne kłopoty.

No i na koniec. Dwóch filmowców wygrało odszkodowanie od pewnej "niewłaściwej" gazety, mającej w tytule słowo Polska za to, że owa gazeta legalnie (!!!) kupiła i wykorzystała fragmenty ich rozmowy z Martą Kaczyńską w poświęconym jej filmie. Ich właściwe nazwiska znalazły się na okładce tego "niewłaściwego" filmu. Po tym incydencie kumple przestali im przybijać piątkę, a w konsekwencji stracili wiele intratnych kontraktów. Wiedział o tym wcześniej Marian Opania, którego typowano do roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego, żeby od tego "niewłaściwego" prezydenta, który zginął w tym "niewłaściwym" Smoleńsku, zawczasu się odciąć.

Zobacz: Tadeusz Płużański: Stara, zacięta płyta