Theresa May

i

Autor: AP Theresa May

Dr Gavin Rae: Polacy mogą być zadowoleni

2017-06-13 4:00

W rozmowie z :Super Expressem" Dr Gavin Rae o wyborach w Wielkiej Brytanii i sytuacji Polaków.

"Super Express": - Jak wynik wyborów w Wielkiej Brytanii wróży sytuacji Polaków w obliczu rozpoczynających się wkrótce negocjacji na temat brexitu?

Dr Gavin Rae: - Wynik wyborów jasno wskazuje, że Brytyjczycy odrzucili tzw. twardy brexit, forsowany przez Theresę May, który faktycznie mógłby uderzyć w mieszkających na Wyspach obywateli UE, w tym liczną rzeszę Polaków. Dlatego mogą być oni zadowoleni z porażki wyborczej Theresy May.

- No właśnie. Dziwne rzeczy się tam u was na Wyspach dzieją. Konserwatyści Theresy May wygrywają wybory, ale wszyscy mówią, że to katastrofa urzędującej premier. Labourzyści co prawda przegrali, ale dla wszystkich to oni są zwycięzcami.

- Kiedy w połowie kwietnia Theresa May ogłaszała przyspieszone wybory, sondaże dawały Partii Konserwatywnej miażdżącą przewagę nad Partią Pracy. Liczyła, że wzmocni swoją pozycję w partii, zwiększy stan posiadania w parlamencie. Okazało się jednak, że jej ugrupowanie straciło samodzielną większość, a jej pozycja jako premier jest zagrożona. Na drugim biegunie jest lider labourzystów Jeremy Corbyn. Odkąd w 2015 roku nim został, nie tylko dziennikarze, ale także członkowie Partii Pracy twierdzili, że to słabiutki polityk, który nie ma najmniejszych szans, by cokolwiek osiągnąć.

- Twierdzono wręcz, że to komunizujący dogmatyk, pod którego przywództwem labourzyści są po prostu niewybieralni.

- Wynik wyborczy labourzystów pokazuje, jak bardzo się mylili. Pod przywództwem Corbyna Partia Pracy wróciła do swoich lewicowych korzeni, przedstawiając bardzo dobry socjaldemokratyczny program, którzy odrzucał politykę zaciskania pasa, uderzającą w sporą część społeczeństwa, promował rozwój gospodarczy przez inwestycje publiczne. A przy tym odrzucił narrację konserwatystów o uchodźcach, która ich atakowała . To bardzo progresywny, pozytywny program, który zyskał autentyczne poparcie społeczne.

- No właśnie, wynik labourzystów trochę potwierdza interpretację głosowania za brexitem - że chodziło tam trochę o niechęć do Unii Europejskiej, ale przede wszystkim o zmiany w polityce społeczno-gospodarczej. Brytyjczycy najwyraźniej mają dosyć zwijania się państwa, które uruchomiła Margaret Thatcher.

- Wydaje mi się, że jest w tym sporo racji. Głosowanie na labourzystów było głosowaniem za zmianą dotychczasowych dogmatów w polityce. Inwestycje w wiecznie niedofinansowaną publiczną służbę zdrowia, edukację i tworzenie stabilnych miejsc pracy to program, który trafił w potrzeby Brytyjczyków. Zwłaszcza młodych.

- No właśnie, wyniki wyborów pokazały ogromną mobilizację po stronie Partii Pracy ludzi młodych, których neoliberalne dogmaty najbardziej dziś dotykają.

- W całym świecie Zachodu młodzi borykają się z tym, że są pierwszym pokoleniem, któremu będzie żyło się gorzej niż ich rodzicom. W większości krajów jednak niewiele robią, by to zmienić, rzadko angażują się w politykę. Także dlatego, że brakuje partii, które by na te bolączki odpowiadały. Partia Pracy pokazała alternatywę, powiedziała młodym ludziom, że wcale nie musi być tak, że są skazani na życiowy regres. Myślę, że to sprawiło, iż wśród najmłodszych wyborców labourzyści zdobyli aż tak miażdżącą przewagę nad innymi partiami.

- Wydawało się, że w tych wyborach decydującą rolę odegrają kwestie bezpieczeństwa, a one tradycyjnie faworyzowały torysów. Tym razem nawet zamachy nie sprawiły, że wyborcy skupili się wokół nich.

- No właśnie. Z reguły jest tak, że w obliczu niebezpieczeństwa społeczeństwo zwraca się w stronę konserwatystów. Doświadczenie podpowiadało, że ataki terrorystyczne w Manchesterze i Londynie wzmocnią Theresę May. Ale nie tym razem. Na jej niekorzyść przemawiało to, że jako minister spraw wewnętrznych zgodziła się na cięcia budżetowe w policji. Efektem tego był spadek liczby policjantów w Anglii i Walii o ponad 20 tys.! Wykorzystali to politycy Partii Pracy, którzy pokazali, że polityka zaciskania pasa prowadzi nie tylko do spadku jakości usług publicznych, ale zagraża także bezpieczeństwu Brytyjczyków.

- "The Economist" twierdzi, że wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii to koniec epoki "trzeciej drogi" - czyli wizji lewicy, którą z powodzeniem forsował Tony Blair, a która w zasadzie uznawała neoliberalne dogmaty i rezygnowała z walki o sprawiedliwość społeczną. Rzeczywiście okres błędów i wypaczeń europejskiej lewicy, która porzuciła swój tradycyjny elektorat i oddała go w ręce prawicowego populizmu, dobiegł końca?

- Faktycznie erozja "trzeciej drogi" i reaktywacja Partii Pracy z jej solidnym socjaldemokratycznym programem pokazuje, że lewica może się odbudować, wyłącznie twardo odwołując się do swoich tradycyjnych wartości, jak walka o byt najbardziej pokrzywdzonych przez kapitalizm. Wydaje mi się, że to lekcja, którą wyciągnie teraz cała europejska socjaldemokracja. Zwłaszcza że pomysł Blaira na lewicę doprowadził ją w zasadzie do katastrofy, bo sprawił, że takiej lewicy nikt nie potrzebuje i przegrywa z kretesem kolejne wybory. W Wielkiej Brytanii zresztą żartowano, że największym sukcesem Margaret Thatcher był właśnie Tony Blair - czyli że udało jej się zmienić myślenie opozycji lewicowej. Wygląda na to, że to dziedzictwo Thatcher właśnie się skończyło.

Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski: Schowajcie księdza Sowę na sto lat. Potem się zobaczy