Sławomir Jastrzębowski: Podatek od gumowego młotka

2012-01-07 3:00

Od nowego roku samorządy wprowadziły podwyżki podatków od nieruchomości, środków transportu, ścieków i tak dalej. Różne podatki poszybują w górę w różnym stopniu w zależności od miejsca kraju. Tendencja jest wspólna, tegoroczne wpływy do kas samorządów mają być dużo wyższe od zeszłorocznych i dużo wyższe niż inflacja.

Teoretycznie nie brzmi to przerażająco, przerażające jest natomiast to, że te pieniądze zostaną po prostu odebrane obywatelom - w myśl zasady, że jak władza nie ma, to zabierze tym, co jeszcze mają.

Wzrost podatków od nieruchomości może w praktyce okazać się groźny dla wielu drobnych przedsiębiorców, których nie będzie stać na ponoszenie jeszcze jednej podwyższonej opłaty. Upadające "smolbiznesy" to nakręcająca się spirala kryzysu, ale urzędników może to nie obchodzić. Kilkunastoprocentowe podwyżki podatków mocno uderzą po kieszeni mieszkańców nie tylko dużych miast.

To kolejny stopień w dziele budowania państwa przyjaznego wyłącznie dla urzędników i łupiącego obywatela. Tyle że taka utopia przypominająca pasożytnictwo musi się skończyć źle.

Fala samorządowych podwyżek przyniosła ze sobą równie smutną, co absurdalną informację. We Wrocławiu samorząd zdecydował się na wprowadzenie nowego podatku od... deszczu i śniegu.

Władze Wrocławia wydumały, że deszcz i śnieg musi odprowadzać kanalizacja, więc od metra kwadratowego, na który deszcz lub śnieg będzie padać, należy się od teraz opłata. Trzymając się tego rozumowania, podatki można wprowadzić także za rozdeptywanie chodników, uporczywe gapienie się na fasady, za co trzeci oddech obywatela lub gumowy młotek.

Czemu młotek? Bo to narzędzie potencjalnie niebezpieczne dla urzędnika. Doprowadzony do ostateczności obywatel takim młotkiem może wybijać nadmierne podwyżki z urzędniczych głów. Lepiej to opodatkować, może obywatel nie kupi.