Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Andrzej Lange

Sławomir Jastrzębowski: Gest Kozakiewicza wykonany Misiewiczem

2017-04-12 20:31

Antoni Macierewicz pokazał nam wszystkim, także prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, gest Kozakiewicza, zwany potocznie wałem. Pokazał nam go, nie zginając ramiona w charakterystyczny sposób, tylko kpiąc z nas wszystkich w żywe oczy swoim bufoniastym, niewykształconym, tłustawym podopiecznym, będącym już symbolem arogancji władzy PiS. Krótko mówiąc, Macierewicz powiedział nam: „Wy wszyscy to mi możecie, i tak zrobię, co będę chciał”. Niestety, głęboko się Macierewicz myli.

Bartłomiej Misiewicz, ten 27-latek ze średnim wykształceniem, został ofiarą wody sodowej, która uderzyła mu do głowy i usztywniała prawie generalsko. Z miną pyszałka przyjmował honory od oficerów Wojska Polskiego, a już ten widok doprowadzał normalnych ludzi do wrzenia. Następnie nie posiadając żadnych uprawnień został członkiem rad nadzorczych spółek Energa Ciepło Ostrołęka i Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jak ten nieudany prawie aptekarz mógł kontrolować działania zarządów wielkich spółek? Nijak. Nie miał do tego kompetencji, ale nie o kompetencje tu chodziło, tylko o Macierewicza, który forsował swojego młodego podopiecznego na intratne stanowiska w dziwnym jakimś zaczadzeniu. Przyznanie temu chłopczykowi Złotego Medalu „Za zasługi dla obronności kraju” było superkuriozalne, bo nikt poważny nie mógł sobie żadnych zasług Misiewicza przypomnieć. Duecik Macierewicz-Misiewicz zaczął szkodzić wizerunkowi PiS tak dalece, że głos w tej sprawie postanowił zabrać w marcu sam Jarosław Kaczyński. Powiedział wówczas: „Moje stanowisko jest całkowicie jednoznaczne: on powinien zniknąć ze sceny publicznej. Jest bardzo młody i być może kiedyś wróci. Ale to musi potrwać”. Ale przecież nie będzie jakiś Kaczyński mówił samemu Macierewiczowi, kto ma zniknąć! Więc zamiast zniknąć, Misiewicz dokładnie 10 kwietnia, co wyjątkowo zakrawało na kpinę, odnalazł się na pięknym stanowisku pełnomocnika zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

I tu się Macierewicz przeliczył. Kaczyński zawiesił bowiem w prawach członka PiS skompromitowanego Misiewicza i pewnie nie jest to ostatnia decyzja personalna w tej sprawie. Pozycja Macierewicza mocno się zachwiała, bo pokazał Kaczyńskiemu jawne lekceważenie, a tego prezes PiS nie toleruje. Macierewicz jeszcze nie wie, że w PiS niezachwianą pozycję ma tylko prezes, kiedyś nie widział tego tak zwany „trzeci bliźniak” Ludwik Dorn, który jak z Kaczyńskim zadarł, to z polityki jakoś zniknął i do tej pory jest zniknięty. Próbował co prawda startować w ostatnich wyborach parlamentarnych z listy Platformy, ale miłość ludu była do niego odwrócona. Misiewicz się więc zakończył, a co będzie ze szkodzącym jawnie PiS-owi Macierewiczem, to się zobaczy już wkrótce.