Kto więc, do jasnej mizerii, wpadł na pomysł, że na tak wrednym polu królować będzie Ogórek? Zgoda, na początku było zabawnie i intrygująco, może nawet w odwrotnej kolejności. Kiedy okazało się, że kandydatem SLD na prezydenta Polski ma być przepiękna blondynka, będąca doktorem, choć niczego nieleczącym, efekt został osiągnięty, czyli publika rozdziawiła usta i zamilkła - hipnotycznie zaciekawiona. Przez jakiś czas akceptowano nawet wygibasy: teraz wam pokażę ząbki, a teraz nóżkę. Cóż, dziś powiedzieć wypada z żalem, że ponętna blondynka nie zaspokoiła jednak nikogo. Bo chociaż powolutku okazywało się, że Ogórek całkiem jest bez skórki, to nie wprowadziło to w stan ekscytacji żadnego samca. Gdyż skórka właśnie powinna być dla Ogórka naturalną, pobudzającą barierą ochronną. Wręcz fosą, od której odbijałby się z wdziękiem cały brud dziennikarskiej napastliwości.
Zobacz: Andrzej Duda oszukał MAMĘ?! Nie powiedział jej o swoim nałogu?
Tymczasem Ogórek, jakby bez świadomości własnych poczynań, z głową, z której zamiast myśli kiełkowały jedynie blond pukle, zaczęła budzić niedowierzanie: że też można tak koncertowo popieprzyć własne szanse. Było więc odcięcie się ładnej pani od SLD, który tę "paprotkę" finansowo podlewał (i przestał podlewać), i było też pośrednie odcięcie się od szefa SLD, co w najłagodniejszym przypadku nazwać trzeba nieroztropnością. Ostatecznie sondażowe szanse Ogórek utopione zostały w salaterce wraz z buntem młodych lewaków, którzy powiedzieli, że pracować dla obrażalskiej paniusi przy ulotkach i plakatach nie będą. I tak oto przed samym finałem zaczęły się spekulacje: jak bardzo rozciapciana wyjdzie z tego pani Ogórek, czy zostanie z niej więcej niż 3 procent i jak się po tym poskleja? I tu morał z tej przypowieści dla ładnych dziewczynek: rozdziawione w podziwie usta w sekundę mogą wykrzywić się w bezlitosne szyderstwo.